Info
Ten blog rowerowy prowadzi arturbike z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 49104.54 kilometrów w tym 2836.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.23 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 484789 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2020, Sierpień1 - 0
- 2020, Lipiec1 - 0
- 2019, Czerwiec2 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 0
- 2019, Marzec16 - 0
- 2019, Luty14 - 0
- 2019, Styczeń8 - 2
- 2016, Październik5 - 3
- 2016, Wrzesień15 - 0
- 2016, Sierpień18 - 5
- 2016, Lipiec15 - 18
- 2016, Czerwiec16 - 13
- 2016, Maj11 - 8
- 2016, Kwiecień8 - 0
- 2016, Marzec6 - 0
- 2016, Luty8 - 5
- 2016, Styczeń18 - 19
- 2015, Grudzień17 - 20
- 2015, Listopad12 - 10
- 2015, Październik13 - 6
- 2015, Wrzesień14 - 14
- 2015, Sierpień10 - 20
- 2015, Lipiec12 - 12
- 2015, Czerwiec7 - 6
- 2015, Maj17 - 13
- 2015, Kwiecień19 - 23
- 2015, Marzec17 - 21
- 2015, Luty21 - 16
- 2015, Styczeń26 - 18
- 2014, Grudzień14 - 16
- 2014, Listopad17 - 11
- 2014, Październik25 - 7
- 2014, Wrzesień19 - 7
- 2014, Sierpień21 - 5
- 2014, Lipiec17 - 13
- 2014, Czerwiec16 - 7
- 2014, Maj29 - 33
- 2014, Kwiecień25 - 28
- 2014, Marzec27 - 40
- 2014, Luty24 - 33
- 2014, Styczeń24 - 43
- 2013, Grudzień21 - 32
- 2013, Listopad18 - 14
- 2013, Październik24 - 35
- 2013, Wrzesień28 - 14
- 2013, Sierpień23 - 23
- 2013, Lipiec28 - 23
- 2013, Czerwiec44 - 43
- 2013, Maj39 - 45
- 2013, Kwiecień12 - 43
- 2013, Marzec20 - 30
- 2013, Luty22 - 83
- 2013, Styczeń23 - 54
- 2012, Grudzień26 - 44
- 2012, Listopad11 - 3
- 2012, Październik16 - 4
- 2012, Wrzesień12 - 2
- 2012, Sierpień5 - 0
- 2012, Lipiec5 - 0
- 2012, Czerwiec2 - 0
- 2012, Maj3 - 0
- 2012, Kwiecień3 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Grudzień1 - 0
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień5 - 0
- 2011, Sierpień10 - 0
- 2011, Lipiec7 - 0
- 2011, Czerwiec4 - 0
- 2011, Maj3 - 0
- 2011, Kwiecień3 - 0
do 200 km
Dystans całkowity: | 12750.87 km (w terenie 1014.00 km; 7.95%) |
Czas w ruchu: | 661:27 |
Średnia prędkość: | 17.91 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.00 km/h |
Suma podjazdów: | 88199 m |
Suma kalorii: | 396447 kcal |
Liczba aktywności: | 95 |
Średnio na aktywność: | 134.22 km i 7h 25m |
Więcej statystyk |
- DST 110.00km
- Teren 5.00km
- Czas 05:49
- VAVG 18.91km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 4014kcal
- Podjazdy 285m
- Sprzęt GIANT ESCAPE R2
- Aktywność Jazda na rowerze
"12" Niedzielny spacer do Malborka
Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 2
Ekipa dzisiejszej wycieczki przed startem :-) © arturbike
Plan na dzisiejszą wycieczkę rowerową był bardzo prosty. II Bieg z Okazji Dnia Kobiet w Malborku to bardzo dobry pomysł aby się ruszyć z domu.
NASZA TRASA
FOTKI Z WYJAZDU
Na starcie mojej wycieczki stanęło 17-tu bikerów, obojga płci :-)
W malborskim biegu brało udział dwoje biegaczy z Ebowa. tj. Wiola i Andrzej.
Start zaplanowałem na godzinę 9.03'am, to tak dla podkreślenia dzisiejszej daty :-).
Po wspólnym dojeździe do Jegłownika nasza grupa podzieliła się na dwie różne. Jedna część ekipy ruszyła po szosie do wsi Ząbrowo, a druga część wraz ze mną ruszyła drogą bardziej terenową, dróżką przy wale rzeki Nogat. To również był test nowego roweru jednego z bikerów, Dzidziusia, Do spotkania naszych ekip doszło w Ząbrowie, gdzie zrobiliśmy mały popas. Z Ząbrowa już całą ekipą ruszyliśmy do Malborka, na start biegaczy i "kijkarzy".
Wspólnymi siłami wystartowaliśmy uczestników imprezy malborskiej i ruszyliśmy na punkt zborny, jakim dziś był McDonald's. Po krótkim popasie, ruszyliśmy w kierunku zamku i dalej na drewniany most nad rzeką Nogat. Tu również pożegnałem naszego przyjaciela rowerowego Dara, który to ruszył w kierunku Tczewa do swojego domu.
Nasza dalsza dróżka była zaplanowana bardzo sympatycznie i przy sprzyjających w tym dniu warunkach. Wiaterek który to do Malborka był Naszym przeciwnikiem, teraz jest Naszym przyjacielem. I tak ruszyliśmy w drogę powrotną. Jazda z wiatrem powoduje, że prędkości wzrastają, a co za tym poszło, czoło ekipy korzystając z możliwości przejechało jedno małe skrzyżowanko pod Złotowem, co skutkuje lądowaniem w terenie i przeprawę przez dość okazały rów z wodą, nad którym powalona jest belka o przekroju 300mm.
Dzięki Naszemu bikerowi Quintus'owi, udało się nam przebrnąć przez tą niespodziewaną przeszkodę. Łatwo nie było. Dzięki Quintus za pomoc (y).
Nasz zbawiciel i wybawiciel.... :-) © arturbike
Czyj to lovelek, to juz nie wspomnę :-P © arturbike
Jazda wałem nad dość okazałą wodą powoduje mały dyskomfort w podroży, i liczne komentarze. No nie ma co się dziwić, miał być spacerek i asfalcik, a nie jakieś e-xstremum :-P.
Po paru kilometrach tych niedogodności wracamy na asfalt i wszystko wraca do normy, a my jedziemy wcześniej zaplanowaną dróżką. Po drodze robimy jeszcze dwa małe postoje i wjeżdżamy na rogatki Ebowa. Tu małe konsultacje kto, gdzie...... . Padło również hasło aby Naszą wycieczkę zakończyć w sposób sympatyczny w PS. I tak w składzie siedmioosobowym lądujemy na Starówce w PS, aby dopełnić dzieła Naszej wycieczki.
Ze Starówki ruszamy każdy w swoją stronę w kierunku swoich domów.
Ot i tak miło,sympatycznie spędziliśmy czas w miłej i sympatycznej grupie i atmosferze.
Dziękuję Wszystkim którzy to stanęli na starcie dzisiejsze wycieczki. Do zobaczenia na szlaku.
:-)
- DST 180.00km
- Czas 08:41
- VAVG 20.73km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 2.5°C
- Kalorie 6700kcal
- Podjazdy 410m
- Sprzęt GIANT ESCAPE R2
- Aktywność Jazda na rowerze
"11" Trzy pętle po Żuławach_skansen
Sobota, 1 marca 2014 · dodano: 02.03.2014 | Komentarze 0
FOTKI Z WYJAZDU
NASZA TRASA
........ trzy pętle po Żuławach_skansen, tak nazwałem swój plan dużej wycieczki, można by to nazwać eskapadą rowerową.
Plan jest, data ustalona, pogoda sprawdzona, sprzęt gotowy. Do mojej eskapady dołączyło jeszcze trzech bikerów z którymi spotkałem się na miejscu zbiórki, czyli pod Piekarczykiem na Starówce.
Ekipa gotowa do wyjazdu © arturbike
Godzina 6'am ruszamy na szlak. Jest jeszcze ciemno. Temperatura ok 2'C, wiaterek. W bardzo dobrym tempie dojeżdżamy do Marzęcina, a jeszcze w lepszym do Nowego Dwór, gdzie jest zaplanowany pierwszy postój, a i przy okazji mogliśmy odczekać opady, deszczu i gradu. Po małym popasie ruszamy w dalszą drogę. W Orłowie dopada nas kolejny opad deszczu i nie odpuszcza aż do Kiezmarka, gdzie przekraczamy Wisłę.
Wszyscy sobie w Elblągu żartujemy, że na Wiśle jest granica i że wszystko za nią jest inne. Tak też było i tym razem. Deszcz odpuścił, gradu nie ma, temperatura lekko się podnosi. Humorki dopisują choć towarzystwo przemoczone i przemarznięte całkiem nieźle. W dobrym tempie docieramy do Mokrego Dworu, gdzie jest Skansen Maszyn Rolniczych.
Duży cel osiągnięty_Mokry Dwór, skansen © arturbike
Mokry Dwór to również decyzje części ekipy o zmianie moich planów wycieczkowych. Mokrzy i przemarznięci decydują się na zaprzestanie dalszej jazdy zaplanowaną trasą. Pada hasło Gdańsk i powrót PRegio. No trochę się w pierwszej chwili zasmuciłem, bo wierzyłem, że damy radę. No ale jednak dyskomfort przemoczonych ciuchów i zmarzniętych stóp przemówił do mnie i zrozumiałem, że trza tym razem odpuścić. I tak ruszyliśmy do Gdańska DG, sprawdziliśmy o której jest transport i poszliśmy do KFC na mały popasik. Dwa kubełki XXL i ciepła herbatka, a także dobre nastroje powodują, że czas leci szybko i urodził się plan "C". Seba i Sylwek jadą do Malborka PRegio, a ja i Mariusz ruszamy z Gdańska na mój wcześniej zaplanowany szlak.
Po zamknięciu pierwszej dużej pętli zajeżdżamy ekstra na Śluzę Gdańska Głowa. Dalej jazda zgodnie z planem bez większych komplikacji.
Około godziny 21' docieramy do swoich domów po pomyślnym przejechaniu całej dróżki :-).
- DST 123.00km
- Czas 06:15
- VAVG 19.68km/h
- VMAX 41.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 4703kcal
- Podjazdy 342m
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
NE - GTC - NE
Sobota, 22 lutego 2014 · dodano: 23.02.2014 | Komentarze 0
KILKA FOTEK
Pewnie trza by było coś napisać.
No ale, mamy eksperta w Ebowie od wszystkiego, czyli co ???, no tak, od niczego :-P.
Napiszę tak;
Można było lepiej :-)
I nie wkurzać mnie z komentami :-P
Trasa w trzech kawałkach, prądu zabrakło :-)
Jak wjeżdżałem do Ebowa, licznik pokazał +1'C. Skok całkiem przyzwoity :-(
- DST 154.00km
- Teren 20.00km
- Czas 09:53
- VAVG 15.58km/h
- VMAX 39.00km/h
- Temperatura 4.0°C
- Kalorie 5840kcal
- Podjazdy 400m
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
"8" Malbork_inaczej _ z plusem "+"
Niedziela, 16 lutego 2014 · dodano: 17.02.2014 | Komentarze 2
FOTKI Z WYJAZDU
MOJA TRASA
I tak zaczął się mój dzień, poranna kawa, coś na ząb. Kawa w termos i już planuję w myślach szlak powrotny. Wiem, że mam nie zaliczoną dróżkę z Nowej Wsi Malborskiej do Klecia na wysokości Królewa. Słyszałem od znajomych, że wojsko trochę płot podciągnęło w kierunku pól uprawnych i że mogą być problemy.
Parę minut po siódmej ruszam na szlak. Jest bardzo fajna pogoda do rowerowania. Na Żuławach zaczyna nieśmiało pojawiać się słoneczko. Do Malborka standard bez kombinowania. Trochę asfalt i trochę teren. Wiedząc, że mam trzy godziny czasu zajeżdżam to tu, to tam. Strzelam fotkę, później kolejne. Około 9.30 jestem na dworcu w Malborku i oczekuję przyjazdu pociągu. Około 10' już w trójkę ruszamy na pieszy podbój Malborka. Spacerek po najważniejszych punktach miasta zajmuje nam około 1,5 h bez specjalnego dokładnego oglądania bo i czasu dzieciaki nie miały za wiele.
Parę minut po 12' pakuję bachorki do bany, a sam ruszam na obmyślony szlak. W pięknej słonecznie aurze wyjeżdżam z Malborka przez Nową Wieś. Znajduję ulicę Kasztanową w którą to musiałem wjechać aby dotrzeć do miejsca mojej ekstremalnej jak się za chwilę okazało przeprawy. Do ogrodzenia i kawałek wzdłuż jest super polna dróżka, ale po przejechaniu kilkuset metrów na dróżce pojawia się piękny niebieski płot z drutem kolczastym i napisem na żółtej tabliczce, teren wojskowy. Postanawiam ruszyć wzdłuż płotu ornym polem. Daleko nie jest, dam radę tak sobie pomyślałem. Ale ujechałem jakieś trzydzieści metrów i stop. Błoto jest tak duże, że zablokowały mi się koła.
I tak właśnie zakończyła się moja przeprawa do Klecia po terenie.
Patykiem trochę oskubałem widelce i ruszyłem w kierunku Rakowca i na Piaskach przy jednym z hoteli dopadłem się do szprycy na myjni. Aby doprowadzić rowerek do użytku wydałem całe 6 PLN, a Pan z obsługi za głowę się złapał jak zobaczył jakie bagno zrobiłem na myjni.
Nie dało się polem dojechać do Klecia to poleciałem dróżką standard. Kamyczki które umilają jazdę jakiś jeden kilometr pozwalają na wywalenie z siebie wszystkiego co może być ciężarem na dalszej drodze :-).
W Kleciu fota chaty
i dalej przez Krzyżanowo gdzie zajeżdżam do gotyckiego kościoła z trzema dzwonami. Jadąc dalej moim szlakiem wbijam się na czarny szlak. Jest to Szlak Mennonicki po Żuławach Elbląskich/Wiślanych.
W Fiszewie zajeżdżam na dobrze mi znany cmentarz mennonicki i kawałek dalej zaglądam do ruin kościoła. Oczywiście po drodze odwiedzam pomnik upamiętniający Powstanie Styczniowe.
Pogoda super. Słoneczko, wiatr w plecy, aż chce się żyć. I tak sobie żwawo jadąc przed Oleśnem nagle spadł deszcz. Krótko ale całkiem porządnie. Z jednej strony słońce, z drugiej podwójna tęcza, a ja środkiem sobie jadę. Widok niesamowity.
Krótką pauzę na kawkę postanowiłem zrobić na niebieskim moście nad rzeką Tina( Tyna) we wsi Jezioro. Most jest zabytkowy i wykonany z nitowanej blachownicy. We wsi jest poewangelicki kościół, obecnie katolicki, a także zachował się w dobrym stanie dom modlitw mennonitów wraz z cmentarzem. Cmentarz zniszczony, a to co pozostało strasznie zaniedbane. Ale dziś tam nie zajeżdżam.
W Raczkach Elbląskich kończę jazdę szlakami które to pojawiły mi się po drodze i wjeżdżam do Ebowa.
W domu nie zdążyłem się dobrze rozebrać, a okazało się, że muszę podskoczyć jeszcze do Kadyn. Ten kurs to już na latareczkach. Wracając, praktycznie pod domem dokonała żywota tylna lampka. Tak na marginesie to trzecia lampka w tym roku.
I tak rowerowo minęła mi niedziela :-)
- DST 115.00km
- Czas 05:59
- VAVG 19.22km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 4.0°C
- Kalorie 2500kcal
- Podjazdy 770m
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
3"Żuławy, ugień i kiełba
Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · dodano: 06.01.2014 | Komentarze 5
Przed głównym wyjazdem kilka kilometrów po mieście na rozgrzewkę i odwiedziny na myjni po ostatniej mojej wycieczce po wysoczyźnie.
NASZA TRASA
PARĘ FOTEK
FILMIK
O 9.20 am zajeżdżam na miejsce zbiórki. Parę fotek przed startem i na szlak czas ruszać.
Przed startem na szlak © arturbike
Dróżka łatwa lekka i przyjemna. Na samym starcie mój leń trzyma się dobrze i mocno, ale z ilością przebytych kilometrów zostaje w tyle i w końcu mnie odpuszcza i opuszcza :-).
I tak jadąc w dobrych humorach docieram do miejsca naszego "ugnia i kiełby", pod Kwietniewem w wacie myśliwskiej.
Ekipa żwawo zabrała się za rozpalanie ognia, a ja za kawkę. Ummmmmmm dobra gorąca kawka :-P
Zbieranie opału © arturbike
Dmuchamy Panowie, dmuchamy ;-P © arturbike
No to się dzieje © arturbike
Po odpoczynku i popasie, ruszamy dalej na nasz szlak. Po drodze zajeżdżamy do Jankowa gdzie dewastacji ulega wspaniały pałac wraz z parkiem. To kolejny dowód, że nikomu nie zależy na dobrach zabytkowej architektury. Oglądam to cudo i próbuję sobie wyobrazić życie w tym miejscu sto lat temu. Szkoda, szkoda, że tak lajtowo konserwator zabytków podchodzi do swoich obowiązków.
Zespół pałacowo-parkowy w Jankowie © arturbike
Wnętrze Pałacu-piec kaflowy © arturbike
Wyjście z pałacu do parku © arturbike
Po tej ogromnej frustracji ruszamy dalej na szlak . I tak przez G. Elbląskie, Wikrowo, Adamowo docieramy do Ebowa. Teraz jeszcze myjnia, lekkie aluminiowe zakupy i do domu.
Kąpiel w gorącej wodzie robi swoje, no i czas na herbatkę tym razem z pigwówką :-P
Ot i tak rowerowo minął mi dzień :-)
Dziękuję ugniowej ekipie za wspólnie spędzony czas i przejechane kilometry.
- DST 138.00km
- Czas 07:08
- VAVG 19.35km/h
- VMAX 32.80km/h
- Temperatura -2.0°C
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
The End FY'13
Wtorek, 31 grudnia 2013 · dodano: 01.01.2014 | Komentarze 2
NASZA TRASA
KILKA FOTEK
Będąc tu w sobotę byliśmy świadkami budowania ogromnej sceny sylwestrowej i wtedy to poraz pierwszy padło hasło rowerowy sylwester w Gdyni. To taki żarcik, mówiliśmy sobie, że nie ma opcji, że jak, i takie tam.
Na starcie mojej sylwestrowej eskapady pojawiło się sześciu bikerów z czego trzech pojechało do końca. Na rogatki Ebowa odprowadzili nas Bliźniacy z Malborskiej, Dareckie :-).
Dróżka obrana i konsekwentnie realizowana. Odcinek E-g - N. Dwór robimy na raz. Zaczyna spadać temperatura i wzrasta wilgoć. W N.D. robimy mały postój i popas. Tu również pada decyzja, że dalszą drogę kontynuujemy drogą DK7. Oblodzenie które pojawiło się na drogach gminnych staje się mało bezpieczne. I tak walimy do Cedr siódemką. Jest OK, blachosmrody traktują nas bardzo dobrze. Żadnego trąbienia, spychania i wymuszania czegokolwiek. W Cedrach kolejna pauza i suszenie kominiarek i czapek. Aby nie prowokować losu w Cedrach kierujemy się na Koszwały. No nie byłbym sobą, co by dróżki nie pogubić i tak się stało tym razem. Zatoczyliśmy małe kółeczko szczęśliwie docierając do Przejazdowa i dalej do Gdańska. Na Głównym Mieście podejmuję decyzję, że do Gdyni podskoczymy przy pomocy skm. Co tu się działo, to trza przeżyć na własnej skórze :-). Po godzinnej jeździe lądujemy w dalekiej okolicy gdyńskiej sceny. Jazda skm'ką to był jednak dobry pomysł, lekko podeschliśmy i był czas na relaks. Około godziny 23.40 jesteśmy w centralnym miejscu gdyńskiej imprezy. Kilkanaście minut później dokonujemy dzieła i zmieniamy datę na 2014 !!!!!. Jest super, składamy sobie i wszystkim dookoła życzenia noworoczne. Nasza obecność na rowerach wzbudza różne odczucia, a tak właściwie każde, ale jesteś odporni na negatywne teksty i kontynuujemy nasz plan. Po obejrzeniu pokazu fajerwerków, leciutko zaczynamy wracać. Tworzymy różne pomysły i mam różne plany. Ostatecznie podejmuję decyzję, że przejeżdżamy 3-miasta, robiąc fotki to tu, to tam i nic nie mówiąc że z Gdańska wrócimy via PR. I tak lajtowo zaliczamy Sopot i ponownie Gdańsk, gdzie również posilamy się mały co nieco na ciepło.
I tak parę minut przed szóstą am., podjeżdża nasza kolumbryna i wracamy do Ebowa, bo przecie za parę godzin startujemy z nowym sezonem, sezonem FY'14
Fotek z wyjazdu nie ma, padły akumulatory czemuś.
Fotek szukać u Sierry i Agniechy :-)
(y)
A przy okazji kończącego się roku, czas na małe refleksje z ostatnich 12-u miesięcy.
Pod koniec grudnia 2012 zrobiłem sobie plany na rok 2013. Były to plany tygodniowe i miesięczne, także duże wypady rowerowe. Czułem się na siłach aby wykonać swój plan, plan dość ambitny jak na powrót po długich latach nie jeżdżenia na rowerze.
Początek roku zaczął się bardzo dobrze. Przejechanie co najmniej jednego tysiąca miesięcznie nie przynosiło mi większego problemu, czy wysiłku.
Wiosna, coraz cieplej, dzień coraz dłuższy, no to i wyjazdy coraz wcześniejsze i powroty późniejsze. Jest fajnie, wiatr we "włosach", niezależność i fajne uczucie wolności. Wiosną zrobiłem kilka fajnych wycieczek, po mimo mało sprzyjających warunków. No ale plan to plan.
Okres letni, wakacyjny. Tu miałem duże plany związane z rowerem. Dość długo przygotowywałem się do przejechania Szlaku Latarni Morskich za jednym podejściem wyjazdowym. Dużo czytałem różnych relacji dotyczących przejechania tego szlaku. No ale jak to bywa z ludźmi, co człek to opinia i relacja, a co za tym idzie i rada. Jeden z elbląskich bikerów przebył ten szlak, no ale to była jazda rozłożona na kilka sezonów, oczywiście nie wnikam w ten temat czemu, czy dla czego. Dla mnie nie było inne alternatywy niż przejechanie tego szlaku w pięć dni. Szlaku nie przejechałem, na szlak nie wyjechałem. Siły wyższe zmieniły moje plany dosłownie na kilka godzin przed wyruszeniem na szlak. Okres letni, to także przejechane kilka tysięcy kilometrów na i po innych dróżkach. Kilka odkrytych przeze mnie tras, moich tras przyniosło wiele zadowolenia dla bikerów którzy to ze mną postanowili trochę pojeździć. Okres letni to także powrót na szlaki dobrze już znane. Lubię wracać w fajne miejsca, a szczególnie jak mam przyjemność zabrać kogoś ze sobą w te miejsca, gdzie ktoś jeszcze nie był :-). W okresie letnim poległem na Mazurach, udając się na Stańczyki. Tu ewidentnie zabrakło pokory dla mazurskich terenów. Miało być płasko ;-P
Jesień. Moje otoczenie zauważa, że jeżdżę jak szalony. Jeżdżę wszędzie i zawsze. Jeżdżę do i z pracy często po mojej pętli in+, jeżdżę po zakupy, na działkę, do rodziny w odwiedziny, jeżdżę po zapałki do ruchu, po browara. Diagnoza, CYKLOZA. Wydawało mi się, że ten stan nie dotyczy mojej osoby. Przecie wszystko mam pod kontrolą. Nic bardziej mylnego. Na początku jesiennego okresu domykam plan roczny tj. przejechanie 12 tysi w 12 m-cy. Lekkie wyhamowanie jazdy na rowerze powoduje, że ląduję u rehabilitantki na fizjoterapii. Kończąc rehabilitację dopada mnie infekcja, z którą walczę ponad trzy tygodnie. I to wszystko po tym, jak postanowiłem rower traktować jak zabawkę a nie jak panaceum na swoje życie. I tak pod koniec grudnia, na koniec roku siadam ponownie na rower i przejeżdżam jeszcze kilka stówek. Ustąpiły bóle, z infekcji pozostał lekki kaszelek, ale będzie OK. Czuję, że żyję, powróciłem do swoich znajomych, przyjaciół rowerowych.
CYKLOZA ........ !!??
Teraz zadaję sobie pytanie czy warto było. Czy to jest dobre rozwiązanie aby być z rowerem 24 h/dobę. Ile można stracić, a co można zyskać.
Mam swoje przemyślenia, ale nie będę się o tym rozpisywał. Do takich wniosków każdy musi "dojechać" sam :-)
Ja dojechałem :-)
(y)
TAK PRZEJECHAŁEM SUPER 13 TYSIĘCY KILOMETRÓW........ :-)
Moje rowerowanie w 2013
- DST 111.00km
- Czas 05:03
- VAVG 21.98km/h
- VMAX 39.70km/h
- Temperatura 5.0°C
- Kalorie 8950kcal
- Podjazdy 90m
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Stegna Dareckiego ESR + ............. :-)
Niedziela, 29 grudnia 2013 · dodano: 29.12.2013 | Komentarze 4
Dzisiejsza rowerowa niedziela upłynęła pod hasłem "Poświąteczne spalanie kalorii" pod wezwaniem Dareckiego ESR :-)
Godzina 9.15 am stawiam się na miejsce zbiórki, wspólna focia z kilkunastoma elbląskim bikerami i spadamy na szlak do Stegny. Po drodze zaliczamy dwa krótkie postoje i nawiedzamy salon sprzedaży z pod znaku owada zwanego biedronką. Tu delikatne zakupy na plażowe śniadanie.
Wspólna focia przed wyjazdem na szlak © arturbike
Lądujemy na stegnowej plaży, razem z nami elbląscy morsi.
Jakim wielkim zaskoczeniem i ogromną radością było gdy przed samym dojazdem do plaży pojawił się Daro. Nasz kolega Daro przybył na naszą imprezkę z dwoma bikerami tj. Mirkiem i Damianem z Tczewa. I tak wspólnie lądujemy na brzegu Zatoki Gdańskiej, gdzie jesteśmy świadkami kolejnej kąpieli naszych morsów. Również dokonujemy małego popasu. Tu również pada decyzja, że odprowadzę moich przyjaciół kawałek w kierunku Tczewa. I tak jadąc w kierunku N.D. zaliczamy wieś Cyganek, gdzie znajduje się cerkiew bizantyjska, wspaniały dom podcieniowy i cmentarz jedenastu wsi. Z Cyganka kurs na N.D. i dalej przez Orłowo i Lubieszewo do Nowego Stawu. Tu w zaprzyjaźnionej cukierni "Jędruś" dokonujemy kolejnego popasu zbierać siły do dalszej drogi. Przyjaciele z Tczewa mają jakieś dwie dyszki pod wiatr, a ja i Sierra ok 40 km ale z wiatrem. Po dłuższej chwili czas na pożegnanie i każda ekipa pojechała w swoją stronę. W stronę swoich domów.
I tak na latareczkach ok. 6 pm jesteśmy w domku.
Teraz czas na kąpiel i pranko bo nie wiadomo co jutro przyniesie dzień, no i oczywiście herbatka z naleweczką.
Dzięki Wszystkim za wspólne dzisiejsze kilometry, dojeżdżając do N. Stawu zaokrągliłem swoje kaemy na BS.
Dzięki Organizatorowi za wspólne kilometry do Stegny.
Ekipie z Tczewa wielkie dzięki za dojazd do Stegny i wspólny kawałek drogi powrotnej
BYŁO GIT !!!!!
:-)
- DST 130.00km
- Czas 06:34
- VAVG 19.80km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 6.0°C
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Trójmiejskie choinki by Sierra
Sobota, 28 grudnia 2013 · dodano: 29.12.2013 | Komentarze 0
Rano lekko poirytowany, inne nazywają to "mam nerwa", ale efekt ten sam. Więc ruszyłem samotnie w kierunku Jeleniej Doliny. Będąc na miejscu doszedłem do wniosku, że jazda w pojedynkę to bezsens, a zapowiada się fajna pogoda. No to chybcikiem spadam do Ebowa, małe tankowanie i dzwonię do Sierry. Wcześniej miałem kontakt z Zadlo, ale nie zdecydował się na wspólny wypad. Sierrę wyrwałem z wyra i w ciągu 20 min. stawia się pod elbląskim Batmanem :-)
Szybka konsultacja co do kierunku jazdy, praktycznie bez wyboru. Kurs, 3-miasto, Trójmiejskie Choinki :-).
Przed wyjazdem na szlak zaliczam jeszcze szybko po drodze serwis rowerowy, ja wymieniam kółeczka w wózku, a Sierra klocki hamulcowe, ów jak dobrze, wszystko się przydało.
Nasza dróżka łatwa, nielekka i wcale nieprzyjemna. Wiaterek daje się we znaki dość mocno. W Kiezmarku na moście podejmujemy decyzję o jeździe DK7. Natężenie ruchu dość znośnie, a my mamy dość szerokie pobocze. Trzeba przyznać, że kultura jazdy blachosmrodów jest dużo wyższa niż jeszcze kilka miesięcy wcześnie. Fakt ten powoduje, że kontynuujemy jazdę 7 dalej. Kawałek za stacją w Cedrach łapię kapcia z "+". Próba naprawy na poboczu, a właściwie w rowie nie przynosi efektu. Podejrzenie uszkodzonych dwóch pompek powoduje, że z buta walimy na stację. Daleko nie było, ale warto było. Przy kompresorze okazuje się, że mam dwie dziury w dętce. Teraz zrozumiałem, że pompki są OK. Po około godzinnej przeprawie z gumowym serwisem ruszamy na nasz szlak.
O g. 18 docieramy na Główne Miasto i tu mówię warto było. To co zobaczyliśmy w stosunku do Ebowa to skok w inną epokę.
Trójmiejskie choinki, drzewkach, światełka © arturbike
Zauroczeni trójmiejskimi iluminacjami przelatujemy 3-miasta i lądujemy w Gdyni przed Skwerem Kościuszki. Tu szykuje się impreza sylwestrowa FY'13. To co już my widzimy robi ogromne wrażenie. Scena i jej najbliższe otoczenie jest szersza niż sam Skwer !!!!, to niesamowite wrażenie zobaczyć tak dużą scenę, a widziałem w Polsce (bo o tym kraju mówimy) kilka.
Scena sylwestrowa w Gdyni © arturbike
Jest dość późno, pogoda wietrzna i perspektywa powrotu na kołach mało zachwycająca. Decyzja, mały popas u Turka i spadamy na PKP.
I tak lekko hybrydowo zaliczyliśmy delikatną stówkę. Około północy lądujemy w domach. Rano trza wstać na wypad Dareckiego do Stegny.
- DST 110.00km
- Teren 80.00km
- Czas 06:30
- VAVG 16.92km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Lekki powrót do roweru.... :-)
Czwartek, 26 grudnia 2013 · dodano: 26.12.2013 | Komentarze 7
Kolejny dzień w domu i zero kaemów ?, o nie !!!!!!! :-)
Poranna kawka, ocena sytuacji za oknem, decyzja, jadę.
Plan żaden, aby jechać. Wiedząc, że forma może być kiepska więc wybrałem płaskie tereny Wysoczyzny Elbląskiej.
I tak ruszyłem 503-ką do Nadbrzeża i dalej Kadyny. Po drodze odwiedzam ruiny cegielni w Pęklewie.W Kadynach wałem podjechałem do niekomercyjnej plaży i tu padło, że jadę do Tolkmicka dalej wałem.Pogoda super, wiaterek sprzyja, nie czuję zmęczenia. Po dojechaniu do Tolkmicka odwiedzam centralne miejsca, patrzę na postęp w odbudowie Ratusza Staromiejskiego, zahaczam o port. Kręcąc się po miasteczku nie mam pomysłu co dalej. Jazda wkoło ryneczku nie ma sensu. OK, Stradanka, jadę do rezerwatu zobaczyć jak to wygląda o tej porze. Dróżka super, bez problemów dojeżdżam do Stradanki. Jakiś czas temu obiecałem sobie, że nigdy więcej nie pojadę żółtym szlakiem z Tolkmicka do Chojnowa. Dziś złamałem tą obietnicę i postanowiłem przejechać cały żółty szlak. Tak więc po przebrnięciu przez Stradankę ruszyłem w górę docierając do grodziska zwanego Wałami Tolkmita.
I tak lekko zmachany wjazdem do Nowinki, jestem zły sam na siebie, że wpuściłem się w taki kanał :-). No ale nie ma tego co by nie wyszło później dobrze. Z Nowinki dalej konsekwentnie żółtym do Chojnowa i tu dylemat. Do domu przez Pogrodzie, czy zrobić cały żółty szlak Stradanki. Patrzę na czasomierz i jest git, no to jadę dalej żółtym. Dalsza kontynuacja podróży wiąże się z tym, że ponownie wyląduję w Tolkmicku. No cóż taki jest szlak. Dróżką łatwą i przyjemną docieram do rozjazdu Św. Kamień/Nowy Wiek. Tu trzeba uważać aby nie przejechać zjazdu na Św. Kamień. Oznaczenia szlaku pokazują zupełnie sprzeczne informacje. Ale że jestem tu nie pierwszy raz, trafiam na 100%. Zjeżdżam stromą dróżką nad Zalew i docieram do Św. Kamienia.
Chwila odpoczynku na brzegu Zalewu Wiślanego, pogaduchy z przypadkowymi osobami którzy wybrali się na spacer wzdłuż wybrzeża Zalewu i czas ruszać dalej. Postanowiłem, że to Tolkmicka pojadę plażą. Początek całkiem przyzwoity mojego pomysłu, ale im dalej tym gorzej. Powalone drzewa, wystające konary. Widać, że wiaterek nie oszczędzał tych terenów.Po przejściu ok 3 km wydostałem się po bagnach na szlak żółty, który to wiódł z Nowego Wieku do Tolkmicka. I tak zatoczyłem koło, koło którego nie planowałem i chyba nie chciałem :-P
Korzystając z okazji, że otwarty jest GS, robię lekkie zakupy, które natychmiast konsumuję i ruszam dalej.
Powrót bez kombinowania i zwiedzania. Robi się ciemno i spada temperatura.
Do Ebowa wjeżdżam na latareczka. Zaliczam myjnię i spadam do domu pod prysznic. Cieplutki prysznic i naleweczka. To jest właśnie to co jest mi teraz potrzebne :-).
- DST 104.00km
- Teren 30.00km
- Czas 05:22
- VAVG 19.38km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 3.0°C
- Kalorie 3641kcal
- Podjazdy 221m
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Szwendanie się po Żuławach Elbląskich i Wiślanych
Niedziela, 24 listopada 2013 · dodano: 25.11.2013 | Komentarze 1
Dziś wstałem odpowiednio wcześnie aby wygramolić się na wycieczkę która to została zainspirowana przez elbląskich bikerów. Podjechałem punktualnie na miejsce zbiorki i jakim to moim zdziwieniem było brak rowerzystów. W ciężkim szoku podjechał to tu, to tam, aby dopaść rowerowych towarzyszy, no ale nic z tego. Pojechali, nie pojechali, a jak pojechali to gdzie ..... ??
MOJA TRASA
FOTKI Z WYJAZDU
Miałem plany aby poszukać nowych ścieżek w okolicy Nowego Dworu, Nowego Stawu nie koniecznie zaliczając Nowy Staw.
I tak ruszyłem po Żuławach w kierunku Marzęcina. Za Marzęcinem odwiedziłem okolice nowego najniższego punktu w Polsce i tu doznałem szoku. Teren został ogrodzony i chyba przyjdzie nam płacić za oglądanie śluzy, która to jako jedyna znajduje się na suchym lądzie.Zabytkowa śluza w Marzęcinie..... jedyna taka w eurpie
© arturbike
Kawałek dalej odbiłem na Osłonkę i dotarłem do fajnej mariny.Marina w Osłonce, tu można fajnie odpocząć
© arturbikePomost przy marinie w Osłonce
© arturbike
Dalsza moja dróżka wiodła wałem nad Szkarpawą aż do Rybiny i dalej do stacji pomp w Chłodniewie która to przechodzi gruntowny remont. Dobrze, że ktoś myśli nad dobrym stanem sprzętu z przed stu lat i lepiej. Przecie Mennonici wiedzieli co robią, do dnia dzisiejszego mamy do czynienia z ich sposobem na wodę.Pompa w Chłodniewie... w gruntownym remoncie
© arturbikePompy z/do remontu
© arturbike
Dalsza droga to czysta improwizacja. Będąc w tej okolicy postanowiłem zajechać do Cyganek'a, to wieś gdzie jest usytuowany cmentarz 11 wsi i kościół bizantyjsko-ukraiński, a także trwa odbudowa domu podcieniowego.Tak to wygląda w Cyganku
© arturbikePodcieniówka w Cyganku
© arturbikeCyganek, cmentarz 11-tu Wsi
© arturbike
Dalsza dróżka to Nowy Dwór Gdański. Przejechałem to miasteczko jak należy. Znalazłem się pod Muzeum Żuławskim, przejechałem uliczkami znajdując stare domy. W MC Donald's, wymieniłem baterie w telefonie i ruszyłem dalej.
Jadąc na pamięć po raz kolejny nie trafiłem na dróżkę do Rychnowy Żuławskie. No ale nie ma co wracać i próbowałem przebrnąć po płytach i błocie do mojej dróżki. Im dalej w pole, tym więcej błota :-). Dałem sobie spokój z walką błotną i wróciłem na drogę z płyt i tak dojechałem do Tuji, Mirowa. I fajnie się stało bo odwiedziłem cmentarze mennonickie przy których jeszcze nie byłem, zaliczyłem także kolejne domy podcieniowe. W Mirowie przejechałem się ulicówką i zobaczyłem zagrody olenderskie typu wzdłużnego.Mirowo, zagroda olenderska typ wzdłużny
© arturbikeMirowo, cmentarz mennonicki
© arturbike
Jadąc dalej zauważam jakiś dziwnie szybki ruch aut w oddali. Hymmmm, no chyba nie DK55 !!. Po przejechaniu kilku metrów, z za drzew wyłoniła się piękna wieża ołówka w Nowym Stawie. I tak nie chcąc dojechać do tego miasteczka wylądowałem w jego centrum. A jak już tu się znalazłem to nie mogłem nie zaliczyć zaprzyjaźnionej cukierni "Jędruś", i tak się stało.Piękna wieża koscioła w Nowym Stawie_ołówek
© arturbikeZaprzyjaźniona cukiernia wszystkich bikerów w Nowym Stawie
© arturbike
Po chwili odpoczynku i uzupełnieniu cukrów ruszyłem dalej, tu już bez żadnych niespodzianek i przeszukiwania kątów. Chmurzy się i robi coraz ciemniej. Do Jazowej wiatr w plecy pomógł bardzo i bardzo szybko pokonałem ten odcinek. W Jazowej rozpadało się i ostatnie kilkanaście kilometrów przejechałem w deszczu i na latareczkach.
Ot i tak rowerowo minęła mi niedziela.