Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi arturbike z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 49104.54 kilometrów w tym 2836.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.23 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 484789 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy arturbike.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 138.00km
  • Czas 07:08
  • VAVG 19.35km/h
  • VMAX 32.80km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Sprzęt TALON 0_29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

The End FY'13

Wtorek, 31 grudnia 2013 · dodano: 01.01.2014 | Komentarze 2


I tak na sam koniec, zamykając sezon rowerowy FY'13 , niby w żartach, niby od niechcenia pojechaliśmy świętować  i zerwać ostatnią kartkę w kalendarzu do Gdyni !!!!!!!



NASZA TRASA


KILKA FOTEK





Będąc tu w sobotę byliśmy świadkami budowania ogromnej sceny sylwestrowej i wtedy to poraz pierwszy padło hasło rowerowy sylwester w Gdyni. To taki żarcik, mówiliśmy sobie, że nie ma opcji, że jak, i takie tam.
Na starcie mojej sylwestrowej eskapady pojawiło się sześciu bikerów z czego trzech pojechało do końca. Na rogatki Ebowa odprowadzili nas Bliźniacy z Malborskiej, Dareckie :-).
Dróżka obrana i konsekwentnie realizowana. Odcinek E-g - N. Dwór robimy na raz. Zaczyna spadać temperatura i wzrasta wilgoć. W  N.D. robimy mały postój i popas. Tu również pada decyzja, że dalszą drogę kontynuujemy drogą DK7. Oblodzenie które pojawiło się na drogach gminnych staje się mało bezpieczne. I tak walimy do Cedr siódemką. Jest OK, blachosmrody  traktują nas bardzo dobrze. Żadnego trąbienia, spychania i wymuszania czegokolwiek. W Cedrach kolejna pauza i suszenie kominiarek i czapek. Aby nie prowokować losu w Cedrach kierujemy się na Koszwały. No nie byłbym sobą, co by dróżki nie pogubić i tak się stało tym razem. Zatoczyliśmy małe kółeczko szczęśliwie docierając do Przejazdowa i dalej do Gdańska. Na Głównym Mieście podejmuję decyzję, że do Gdyni podskoczymy przy pomocy skm. Co tu się działo, to trza przeżyć na własnej skórze :-). Po godzinnej jeździe lądujemy w dalekiej okolicy gdyńskiej sceny. Jazda skm'ką to był jednak dobry pomysł, lekko podeschliśmy i  był czas na relaks. Około godziny 23.40 jesteśmy w centralnym miejscu gdyńskiej imprezy. Kilkanaście minut później dokonujemy dzieła i zmieniamy datę na 2014 !!!!!. Jest super, składamy sobie i wszystkim dookoła życzenia noworoczne. Nasza obecność na rowerach wzbudza różne odczucia, a tak właściwie każde, ale jesteś odporni na negatywne teksty i kontynuujemy nasz plan. Po obejrzeniu pokazu fajerwerków, leciutko zaczynamy wracać. Tworzymy różne pomysły i mam różne plany. Ostatecznie podejmuję decyzję, że przejeżdżamy 3-miasta, robiąc fotki to tu, to tam i nic nie mówiąc że z Gdańska wrócimy  via PR.  I tak lajtowo zaliczamy Sopot i ponownie Gdańsk, gdzie również posilamy się mały co nieco na ciepło.
I tak parę minut przed szóstą am., podjeżdża nasza kolumbryna i wracamy do Ebowa, bo przecie za parę godzin startujemy z nowym sezonem, sezonem FY'14



Fotek z wyjazdu nie ma, padły akumulatory czemuś.
Fotek szukać u Sierry i Agniechy :-)
(y)




A przy okazji kończącego się roku, czas na małe refleksje z ostatnich 12-u miesięcy.
Pod koniec grudnia 2012 zrobiłem sobie plany na rok 2013. Były to plany tygodniowe i miesięczne, także duże wypady rowerowe. Czułem się na siłach aby wykonać swój plan, plan dość ambitny jak na powrót po długich latach nie jeżdżenia na rowerze.
Początek roku zaczął się bardzo dobrze. Przejechanie co najmniej jednego tysiąca miesięcznie nie przynosiło mi większego problemu, czy wysiłku.
Wiosna, coraz cieplej, dzień coraz dłuższy, no to i wyjazdy coraz wcześniejsze i powroty późniejsze. Jest fajnie, wiatr we "włosach", niezależność i fajne uczucie wolności. Wiosną zrobiłem kilka fajnych wycieczek, po mimo mało sprzyjających warunków. No ale plan to plan.
Okres letni, wakacyjny. Tu miałem duże plany związane z rowerem. Dość długo przygotowywałem się do przejechania Szlaku Latarni Morskich za jednym podejściem wyjazdowym. Dużo czytałem różnych relacji dotyczących przejechania tego szlaku. No ale jak to bywa z ludźmi, co człek to opinia i relacja, a co za tym idzie i rada. Jeden z elbląskich bikerów przebył ten szlak, no ale to była jazda rozłożona na kilka sezonów, oczywiście nie wnikam w ten temat czemu, czy dla czego. Dla mnie nie było inne alternatywy niż przejechanie tego szlaku w pięć dni. Szlaku nie przejechałem, na szlak nie wyjechałem. Siły wyższe zmieniły moje plany dosłownie na kilka godzin przed wyruszeniem na szlak. Okres letni, to także przejechane kilka tysięcy kilometrów na i po innych dróżkach. Kilka odkrytych przeze mnie tras, moich tras przyniosło wiele zadowolenia dla bikerów którzy to ze mną postanowili trochę pojeździć. Okres letni to także powrót na szlaki dobrze już znane. Lubię wracać w fajne miejsca, a szczególnie jak mam przyjemność zabrać kogoś ze sobą w te miejsca, gdzie ktoś jeszcze nie był :-). W okresie letnim poległem na Mazurach, udając się na Stańczyki. Tu ewidentnie zabrakło pokory dla mazurskich terenów. Miało być płasko ;-P
Jesień. Moje otoczenie zauważa, że jeżdżę jak szalony. Jeżdżę wszędzie i zawsze. Jeżdżę do i z pracy często po mojej pętli in+, jeżdżę po zakupy, na działkę, do rodziny w odwiedziny, jeżdżę po zapałki do ruchu, po browara. Diagnoza, CYKLOZA. Wydawało mi się, że ten stan nie dotyczy mojej osoby. Przecie wszystko mam pod kontrolą. Nic bardziej mylnego. Na początku jesiennego okresu domykam plan roczny tj. przejechanie 12 tysi w 12 m-cy. Lekkie wyhamowanie jazdy na rowerze powoduje, że ląduję u rehabilitantki na fizjoterapii. Kończąc rehabilitację dopada mnie infekcja, z którą walczę ponad trzy tygodnie. I to wszystko po tym, jak postanowiłem rower traktować jak zabawkę a nie jak panaceum na swoje życie. I tak pod koniec grudnia, na koniec roku siadam ponownie na rower i przejeżdżam jeszcze kilka stówek. Ustąpiły bóle, z infekcji pozostał lekki kaszelek, ale będzie OK. Czuję, że żyję, powróciłem do swoich znajomych, przyjaciół rowerowych.
CYKLOZA ........ !!??

Teraz zadaję sobie pytanie czy warto było. Czy to jest dobre rozwiązanie aby być z rowerem 24 h/dobę. Ile można stracić, a co można zyskać.
Mam swoje przemyślenia, ale nie będę się o tym rozpisywał. Do takich wniosków każdy musi "dojechać" sam :-)
Ja dojechałem :-)
(y)




TAK PRZEJECHAŁEM SUPER 13 TYSIĘCY KILOMETRÓW........ :-)
Moje rowerowanie w 2013


Kategoria do 200 km



Komentarze
Nefre
| 23:36 czwartek, 2 stycznia 2014 | linkuj Gratulacje)))
sierra
| 23:12 środa, 1 stycznia 2014 | linkuj Pomysł wariacki, ale dla zainfekowanego "cyklozą" to norma :)
Aż się boję rozmawiać o celach rowerowych w 2014 roku... bo nie ma zauważalnej różnicy dla "cyklocholika" od żartu do jego realizacji :)
Dzięki Artur za wspólne kręconko i do zobaczenia na kolejnych "pomysłach" :)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!