Info

Suma podjazdów to 484789 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2020, Sierpień1 - 0
- 2020, Lipiec1 - 0
- 2019, Czerwiec2 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień5 - 0
- 2019, Marzec16 - 0
- 2019, Luty14 - 0
- 2019, Styczeń8 - 2
- 2016, Październik5 - 3
- 2016, Wrzesień15 - 0
- 2016, Sierpień18 - 5
- 2016, Lipiec15 - 18
- 2016, Czerwiec16 - 13
- 2016, Maj11 - 8
- 2016, Kwiecień8 - 0
- 2016, Marzec6 - 0
- 2016, Luty8 - 5
- 2016, Styczeń18 - 19
- 2015, Grudzień17 - 20
- 2015, Listopad12 - 10
- 2015, Październik13 - 6
- 2015, Wrzesień14 - 14
- 2015, Sierpień10 - 20
- 2015, Lipiec12 - 12
- 2015, Czerwiec7 - 6
- 2015, Maj17 - 13
- 2015, Kwiecień19 - 23
- 2015, Marzec17 - 21
- 2015, Luty21 - 16
- 2015, Styczeń26 - 18
- 2014, Grudzień14 - 16
- 2014, Listopad17 - 11
- 2014, Październik25 - 7
- 2014, Wrzesień19 - 7
- 2014, Sierpień21 - 5
- 2014, Lipiec17 - 13
- 2014, Czerwiec16 - 7
- 2014, Maj29 - 33
- 2014, Kwiecień25 - 28
- 2014, Marzec27 - 40
- 2014, Luty24 - 33
- 2014, Styczeń24 - 43
- 2013, Grudzień21 - 32
- 2013, Listopad18 - 14
- 2013, Październik24 - 35
- 2013, Wrzesień28 - 14
- 2013, Sierpień23 - 23
- 2013, Lipiec28 - 23
- 2013, Czerwiec44 - 43
- 2013, Maj39 - 45
- 2013, Kwiecień12 - 43
- 2013, Marzec20 - 30
- 2013, Luty22 - 83
- 2013, Styczeń23 - 54
- 2012, Grudzień26 - 44
- 2012, Listopad11 - 3
- 2012, Październik16 - 4
- 2012, Wrzesień12 - 2
- 2012, Sierpień5 - 0
- 2012, Lipiec5 - 0
- 2012, Czerwiec2 - 0
- 2012, Maj3 - 0
- 2012, Kwiecień3 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
- 2012, Styczeń1 - 0
- 2011, Grudzień1 - 0
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień5 - 0
- 2011, Sierpień10 - 0
- 2011, Lipiec7 - 0
- 2011, Czerwiec4 - 0
- 2011, Maj3 - 0
- 2011, Kwiecień3 - 0
- DST 190.00km
- Czas 08:40
- VAVG 21.92km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 29.0°C
- Kalorie 7853kcal
- Podjazdy 1244m
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Latarni Morskich_dzień czwarty
Wtorek, 8 lipca 2014 · dodano: 17.08.2014 | Komentarze 1
Dzień czwarty_zaległe latarnie z dnia wczorajszego :-(
W Darłowie mieliśmy fajny nocleg u znajomych Seby. "Lekko" przemoczone ciuchy podeschły na tyle, że można było je zapakować do sakw.
Rano delikatne zakupy na śniadanko, kawka i w drogę.
Ten dzień to kolejny i pierwszy, kiedy to dziewczyny postanawiają jechać dalej same, własnym szlakiem lecz w tym samym kierunku :-).
Po spakowaniu gratów, żegnamy się z gospodynią i ruszamy w drogę. Dziewczyny w lewo w kierunku Kołobrzeg, a ja i ekipa męska spadam na zaległe latarenki. Dziś do zrobienia mamy Jarosławiec i Ustkę, czyli musimy się cofnąć, następnie wrócić do Darłowa na latarnię która wczoraj już była zamknięta i dalej gonić dziewczyny do Kołobrzegu_Grzybowa.
Pogoda super jest moc. Sprawnie nam idzie podróż w dobrych humorach i bojowym nastawieniu na dość dużą ilość kilometrów.
Dzień dzisiejszy to również dzień z lekkim pechem. Dwa kapcie, wizyta w serwisie rowerowym w Ustce. Na szczęście wszystko udało się posklejać do kupy i ruszyć już na pewniaka w dalszą drogę.
I tak zaliczamy po kolei zaległą latarnię w Jarosławcu

Kolejna latarenka do kolekcji_Jarosławiec © arturbike
Kolejna zaległa latarnia do której musimy się cofnąć to latarnia w Ustce,

Ustka, kolejna latarnia do kolekcji © arturbike
Po zatwierdzeniu pobytu w latarniach Jarosławiec i Ustka, postanowiliśmy coś przekąsić. Jest dość późno. Zegar właśnie odmeldował godzinę szesnastą, a my jesteśmy w Ustce. Przed nami droga powrotna do Darłowa i dalej Kołobrzeg. Posileni i po lekkim chilloucie, ruszamy na szlak.
Bez żadnych kłopotów sprzętowych i dziwnych zdarzeń drogowych docieramy do Darłowa, gdzie zaliczamy latarnię.

Darłowo, kolejna latarnia do kolekcji © arturbike
W Darłowie już nie kręcimy się pod kontem zwiedzenia, nasz kierunek to szlak R-10 Bike the Baltic. I tak przeskakując z R-10 na R-9 i 1 docieramy do latarni w Gąskach.

Nasz szlak_Nadbałtycki Szlak Rowerowy © arturbike

Latarnia Gąski_kolejna latarnia do kolekcji © arturbike
W Gąskach jesteśmy około 20', a przed nami jeszcze jakieś trzy godziny jazdy do bazy noclegowej w dniu dzisiejszym. Dzisiejszy nocleg mamy zabukowany w Grzybowie, jakieś 5 km za Kołobrzegiem. Już wiadome jest, że dziś nie zdobędziemy latarni w Kołobrzegu po mimo, że jest otwarta do zachodu słońca. Dziś dzień piękny i słoneczny, ale ilość kilometrów nie pozwoli na dotarcie o rozsądnej godzinie.
Po zaliczeniu latarni w Gąskach ruszamy w kierunku Kołobrzegu.
Około godziny 23' wjeżdżamy do miasta, a przed północą dobijamy do bazy.

Późny przyjazd do Kołobrzegu © arturbike
Kategoria do 200 km
- DST 90.00km
- Czas 05:20
- VAVG 16.88km/h
- VMAX 47.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 3650kcal
- Podjazdy 650m
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Latarni Morskich_dzień trzeci
Poniedziałek, 7 lipca 2014 · dodano: 17.08.2014 | Komentarze 1
Dzień Trzeci_załamanie pogody i zmiana planów.
Rano pobudka, kawa i szybkie decyzje co i jak.
Dziś mamy kolejną latarnię w plecy, więc decyzja jest prosta. W pierwszej kolejności musimy zaliczyć latarnię w Stilo i wrócić do Łeby aby dalej kontynuować nasz szlak latarenkami. Daleko nie mamy i fakt, że wracamy do miejsca naszego odpoczynku, pozwala aby latarenkę zaliczyć bez bagażu. Ruszyliśmy w kierunku Stilo i bardzo szybko zauważam, że mój rower jedzie nie dotykając asfaltu. Takie wrażenie miałem po przejechaniu wcześniej paru setek z pełnym obciążeniem. Super nam się jechało i latarenkę zrobiliśmy w dobrym czasie razem z czasem wspinaczkowym po leśnej dróżce pod samą latarnię.


Latarnia w Stilo © arturbike

Widoczek z latarni w Stilo © arturbike
Po powrocie do Łeby zajeżdżamy na śniadanko i pakujemy graty na rowery.
W dniu dzisiejszym decydujemy się na przemieszczenie pociągiem w kierunku Darłowo. Świadomie zostawiamy latarnię w Czołpinie.
Po przesiadce do kolejnego pociągu lądujemy w Sławnie. Pogoda zmieniła się strasznie. Z pięknego słoneczka o poranku i wczesnym przedpołudniem, teraz mamy zimno, ciemno i mokro. No ale nie ma to tamto. Wyprawa to wyprawa. Z dworca w Sławnie kierujemy się na Darłowo dróżkami asfaltowymi. Jadąc ok 25 km wśród blachosmrodów, doświadczamy różnych i dziwnych sytuacji. Jedne auta zwalniają widząc nas jak jedziemy w strugach deszczu inne przyspieszają tworząc małą atrakcyjną kurtynę wodną podnoszącą się z pod kół. No ale nie ma wyjścia. Nie ma innej alternatywy na dostanie się do Darłowa. Nie zaryzykowałem jazdy w terenie, atmosfera i tak bez tego była gęsta :-P.
W Darłowie jesteśmy na tyle późno, że nie możemy zaliczyć latarenki. Także na dzień następny zostały nam do zaliczenia trzy latarnie z dzisiejszego felernego dnia.
Kategoria do 100 km
- DST 120.00km
- Czas 09:08
- VAVG 13.14km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Kalorie 4955kcal
- Podjazdy 1329m
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Latarnie_dzień drugi
Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 1
Dzień drugi_Hel-Łeba
Rano pobudka, coś na ząb i lecimy na szlak. Mając w plecy wczorajszą latarnię, musimy dziś poświęcić czas na jej zdobycie i przejazd promenadą nadmorską.

Latarnia w Helu zdobyta © arturbike

Hel, kolejna latarnia do kolekcji © arturbike
Około południa ruszamy na właściwy szlak co jest zbyt późno. Zaczynam po mału zastanawiać się nad logistyką tego przedsięwzięcia.
Dość sprawnie przejeżdżamy przez Półwysep Helski korzystając z istniejącej infrastruktury rowerowej. Przed 2'pm jesteśmy dopiero w Władysławowie. Decydujemy o posiłku i nie może być inaczej jak jadło "U Chłopa"
Posileni, zwijamy graty i dalej w drogę. Jest godzina 15', a przed nami ok 100 km do przejechania. Już czuję, że łatwo nie będzie.
Przebijając się przez tłumy wczasowiczów, docieramy do kolejnej latarenki. Rozewie.

Latarnia morska w Rozewiu, kolejna do kolekcji © arturbike
Pobyt udokumentowany i jedziemy dalej. Po paru minutach wjeżdżamy do Jastrzębiej Góry gdzie kierujemy się do miejsca wysuniętego najdalej na północ. Jest to Gwiazda Północy, obeliski usadowiony na pięknym klifie.

Gwiazda Północy_Jastrzębia Góra © arturbike
Dalej szlak nasz prowadzi przez Karwię, Dąbki, Białogórę, Torpo, Kierzkowo, Jackowo, Sasino i tu poszukuję dróżki aby dostać się do Ulinii. Jest już późno, z Sasina trafiliśmy na drogę w lesie która przypominała plażę. Jazda po takiej dróżce wymaga doświadczenia i trochę siły w girach. Nam tego zabrakło i dość dużą część drogi pchaliśmy rowery w kopnym piachu, co oczywiście wyczerpało nas i to tu chyba została podjęta decyzja o podzieleniu grupy na dwie niezależne ekipy, co po dojechaniu do miejsca odpoczynku w Łebie stało się faktem. No ale to inna bajka.
Ze względu na porę i zmęczenie, zostawiamy Stilo z boku i już asfaltami dojeżdżamy do Łeby. Tu zakwaterowanie, odpoczynek i lekka burza mózgów.
Tak zakończyliśmy dzień drugi.
Kategoria do 200 km
- DST 186.00km
- Czas 10:48
- VAVG 17.22km/h
- VMAX 36.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 7761kcal
- Podjazdy 1174m
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Latarni Morskich_950 km_dzień pierwszy
Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 02.08.2014 | Komentarze 2
Szlak Latarni Morskich, zasłyszane, podpatrzone, poczytane wieści i wiadomość, a także kontakt i spotkania z ludźmi którzy dokonali tego czynu.
Plan na przejechanie rowerem Szlaku Latarni Morskich urodził się w mojej głowie w 2011 roku i był to plan odwrotny do większości wykonanych wypraw tym szlakiem, czyli jazda pod "prąd". Dużo się nasłuchałem, byłem również przekonywany, że jazda od Krynicy Morskiej to błąd straszny i ogromne wyczerpanie organizmu. No cóż albo jadę pod "prąd", albo wcale :-).
W roku 2012 po zapoznaniu się z dostępnymi materiałami i rozmową z bikerami którzy już byli posiadaczami Odznaki Bliza, wyznaczyłem sobie datę na realizację mojego planu. To miała być moja indywidualna wyprawa. Poszukiwanie odpowiedniego sprzętu turystycznego, szykowanie roweru i treningowa jazda na wytrzymałość, to były moje rowerowe priorytety.
No ale jako to w życiu bywa, figiel życiowy dopadł i mnie. Mając wszystko gotowe, okazało się, że są tematy ważniejsze i moja wyprawa została przesunięta na rok następny.
W 2013, sytuacja z wyjazdem powtórzyła się, a wyprawa została przesunięta o kolejny rok.
Rok 2014 nie zapowiada jakiś turbulencji i wyprawa latarniana została zaplanowana na początek lipca. Wszystko idzie dobrze. Są treningi na wytrzymałość i jazda coraz to dłuższych dystansów w ciągu doby, tyłek praktycznie już nie potrzebuje bielizny z dodatkami :-P.
W połowie czerwca dostaję dość nietypową informację, która to rozwala mój plan na wyprawę. Kurcze, trzeci rok z rzędu.
Sfrustrowany i w stanie wielkiej niemocy, pojechałem na wycieczkę rowerową w okolice Elbląga z rowerowymi przyjaciółmi, którą zakończyliśmy w Bażantarni.
To tu i tego dnia został poruszony temat mojej wyprawy, wyprawy która została skreślona z realizacji na rok 2014, a zainteresowanie nią przez innych bikerów spowodowało błysk w moi oku. Odnalazłem światełko w tunelu, złapałem równowagę w sposobie myślenia i planowania.
Dzięki wielkie dla Marty i Seby, za zainteresowanie się moją wyprawą i chęcią przejechania razem ze mną tego szlaku.
Również dzięki wielkie dla Mirosławy z Grudziądza za przyjęcie mojego zaproszenia do wspólnego wyjazdu i Mariuszowi, że się zdecydował.
Dzięki ekipo za wspólne kaemy :-)
Dzień pierwszy_Elbląg-Hel
FOTKI Z WYJAZDU

Ekipa gotowa do akcji latarenki © arturbike
Na start mojej wyprawy stanęło czterech bikerów gdzie docelowo stworzyliśmy pięcioosobową grupę. Nie zabrakło osób towarzyszących naszej wyprawie, lecz nasze dróżki bardzo szybko się rozjechały.
No ale.
Lekko opóźniony wyjazd powodowany był awarią w jednym ze sprzętów na dzień dobry. Nic strasznego, ale czas trza było poświęcić na usunięci awarii.
Lekko, łatwo i przyjemnie dobijamy do Krynicy Morskiej, do pierwszego celu naszej wyprawy tego dnia. Tu zakupujemy paszport który służy do potwierdzenia odwiedzin latarni. Wdrapujemy się na górę, parę fotek i spadamy na szlak dalej. Tego dnia czas mamy bardzo ograniczony przez transport do Helu, gdzie zaplanowałem przepłynięcie promem przez Zatokę Gdańską, a do odwiedzenia jest kilka latarni które są obowiązkowe, a moją ambicją na tą wyprawę jest odwiedzenie wszystkich istniejących latarni wzdłuż wybrzeża polskiego.
I tak po przepłynięciu Przekopu Wisły z Mikoszewa do Świbna, lecimy dalej przez Sobieszewo, Wiślinkę i wpadamy do Gdańska. Jest dość późno jeżeli mówimy o tym gdzie jesteśmy i co mamy jeszcze do zrobienia. Rodzą się różne pomysły i rozwiązania. Decyzja zostaje podjęta. W pierwszej kolejności posiłek, a później realizacja planów. I tak będąc na Dolnym Mieście w Gdańsku lądujemy w zaprzyjaźnionym lokalu Portland.
Posileni udajemy się na szlak. W pierwszej kolejności zakupujemy bilety na prom do Helu, następnie zaliczamy latarnię w Nowym Porcie obowiązkową i drugą obok dla mojej satysfakcji. Po analizie czasowo-odległościowej, decyduję się na odwiedzenie zabytkowej latarni w Sopocie i szybki powrót do Gdańska. Ku mojej uciesze okazuje się, że jednak jedziemy wszyscy. Całą piątką zaliczamy Sopot i pięć minut przed odpłynięciem promu meldujemy swoje przybycie na pokładzie. Ho! ho! ho!, ale czad był z wjazdem do Gdańska i na Długie Pobrzeże. Po półtora godzinnej przeprawie przez zatokę dobijamy do portu w Helu. Jest już za późno aby zaliczyć latarnię w Helu, więc udajemy się na miejsce gdzie mamy spanko. Kąpiel, zmiana ciuchów i kolacja. Dość późny powrót i wczesne śniadanko to nie był dobry pomysł. Ale i tak musimy czekać do 9'am, aby latarnik otworzył to zjawiskowe miejsce. Pieczątka w paszporcie i dość szybciutko wdrapujemy się na górę. Widok warty porannego cierpienia. No ale to dzień następny........ :-)

Krynica Morska, pierwsza latarnia z kompletu © arturbike

Paszport do odznaki Bliza © arturbike
Kategoria do 200 km
- DST 50.00km
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
To tu, to tam........ po Ebowie
Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 30.07.2014 | Komentarze 0
Dwa dzionki odpoczynku po między wyprawami to czas na kolejny przegląd roweru.
I tak ląduję w KM Bike, gdzie Marcin szykuje mi rowerek do kolejnego wyjazdu.
Spotykam się także z częścią ekipy z którą pojadę Szlakiem Latarni Morskich.
Kategoria do 50 km, To tu, to tam .......
- DST 20.00km
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt TALON 0_29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze....dzień dziesiąty
Wtorek, 1 lipca 2014 · dodano: 30.07.2014 | Komentarze 2
Dzień dziesiąty_Lublin

Lublin, widok z wieży widokowej © arturbike
6.30'am pobudka, pakowanie reszty gratów, sakwy na rowery i ...... no właśnie, pada deszcz. Świadoma jazda w deszcz to nie jest to co lubię czy chcę. Na szczęście mamy alternatywę na kiepską pogodę. Chybcikiem udajemy się na dworzec PKP i via PR Regio walimy do Lublina. No nie jest to fajne uczucie jechać pociągiem z rowerem gdy trwa wyprawa, ale bez sensu było ciągnąć na siłę gdy pada, a kaemów mielibyśmy do zrobienia jakieś 120.
Po paru godzinkach spędzonych w pociągu, docieramy do Lublina i z dworca kierujemy się do centrum gdzie mamy zabukowany nocleg.
Na miejscu udajemy się do wyznaczonych pokoi hostelowych. Ja w pokoju trafiam na piętrowe łóżko. Super są takie wyrka :-).
Po rozpakowaniu i załatwieniu spraw najważniejszych w hostelu, ruszamy na podbój Lublina. Zaopatrzeni w materiały i mapę idąc ulicami i uliczkami zaglądam wszędzie gdzie się da. Chcemy jak najwięcej wyciągnąć z tego dnia, bo jest to już ostatni dzień naszej wyprawy. Zaglądamy do muzeów, kościołów i bazylik, odwiedzamy salę szeptów, kryptę biskupią, wdrapujemy się na wieżę widokową. Pogoda stabilna, wyszło słoneczko i jest bardzo ciepło, miło i przyjemnie.
Będąc na rynku robimy małą pauzę w zwiedzaniu i zasiadamy do konsumpcji. Przeglądamy kartę dań i zamawiamy.
Po posiłku ruszamy dalej na zwiedzanie miasta. Wieczorem dobrze zmęczeni i bardzo zadowoleni wracamy do hostelu. Po drodze robimy zakupy.
W hostelu umawiamy się na balkonie na cydra i pogaduchy.
Ot i tak zakończyliśmy naszą wyprawę po Roztoczu Środkowym.
Wielki niedosyt, chęć zobaczenia kolejnych miejscowości powoduje, że rodzi się pomysł na rok następnym. Chcemy tu wrócić, tu na Roztocze, ale tym razem zrobimy Roztocze Wschodnie i chyba dorzucimy coś ekstra. No ale o tym to kiedyś.
Jutro kurs do Elbląga, wszystko przygotowane.
Kategoria do 50 km
- Temperatura 25.0°C
- Aktywność Chodzenie
Roztocze....dzień dziewiąty
Poniedziałek, 30 czerwca 2014 · dodano: 29.07.2014 | Komentarze 0
Dzień dziewiąty_Zamość

Zamość, widok na ratusz w rynku głównym © arturbike

Zamość, widoczek z wieży kościelnej © arturbike
Poranek tego dnia przywitał nas deszczowo. Pogodynka w telefonie po raz kolejny przepowiedziała prawdę :-P.
Po śniadaniu duże zawahanie co i jak robimy. Sprawdzam prognozę pogody i jest nie stabilnie. Prawdopodobieństwo burzy z piorunami na poziomie 85%. I tu się okazuje, że Marzena nie akceptuje burz z piorunami. to ułatwiło sprawę i podjęcie decyzji, że do Zamościa pojedziemy autobusem.
Po 30 min jazdy jesteśmy na jednym z trzech zamojskich ryneczków. Zaopatrzenie w mapkę i przewodnik ruszamy na zwiedzania centralnych miejsc w miarę możliwość po kolei tak jak jest to określone w materiałach. I tak punkt po punkcie zaglądam to tu, to tam. Jest super, jest pięknie. Pogoda dopisuje, świeci słoneczko i jest bardzo ciepło. Ja z ogromnym niepokojem spoglądam w niebo, wiedząc, że może być burza.
I tak po kilku godzinach zwiedzania zamojskich zabytków, rynków, trafiamy na bastiony, które to okalają miasto. Dochodząc do bastionu nr.7 następuję gwałtowne załamanie pogody. Ledwo zdążyliśmy się schować do wnętrza bastionu i z za grubych murów słychać było jak walą pioruny i leje deszcz. To było tzw. urwanie chmury. W ciągu kilkudziesięciu minut na miejskich ulicach powstały jeziora, a woda z krawężników płynęła niczym jak z wodospadu Niagara. Marzenie do śmiechu nie było :-P.
Moja pogodynka pomyliła się o jedna godzinę in+.
Po burzy wyszło słoneczko, my już mając większą część odwiedzoną, postanawiamy ewakuować się autobusem do bazy w Zwierzyńcu.
Po powrocie, kolacja, pakowanie większości gratów i aśku aśku. Jutro rano wyjazd do Lublina. Ostatniego miejsca z naszej roztoczańskiej mapy.
- DST 80.00km
- Czas 06:29
- VAVG 12.34km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 3072kcal
- Podjazdy 1019m
- Sprzęt GIANT ESCAPE R2
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze..... dzień ósmy
Niedziela, 29 czerwca 2014 · dodano: 29.07.2014 | Komentarze 1
Dzień ósmy_rozjazd w okolicy Zwierzyńca

Guciów, muzeum etnograficzno-przyrodnicze © arturbike
Ósmy dzień rozpoczęliśmy dokładnie tak samo jak każdy poprzedni, czyli wspólnym śniadaniem, które zostało poprzedzone porannymi zakupami. Tym razem w zakupach towarzyszyła mi Aleksandra.
Pięknie zapowiadający się dzień, nie może być niczym zmącony :-P i takiej wersji się 3-mamy.
Śniadanko, kawka, herbata, kilka słodkich bułek na drogę, bidony pełne no to ruszamy na szlak. Cel pierwszy to Guciów. We wsi znajduje się muzeum etnograficzno-przyrodnicze wpisane do rejestru zabytków. Tu również pałaszujemy drugie śniadanko. Po zwiedzeniu muzeum udajemy się w dalsza drogę. Przez Kaczorki, Hutki jedziemy do naszego kolejnego dużego celu. Krasnobród, to miejscowość na naszym szlaku. W Krasnobrodzie zwiedzamy kościół i klasztor pw. NNMP, kapliczkę na wodzie z pod której wypływa woda znana z uzdrowień, a także kaplicę św. Rocha.
Po zwiedzeniu najważniejszych miejsc w Krasnobrodzie udajemy się na posiłek do domowej jadłodajni. Potrawy są przygotowywane na bieżąco. Pierogi są lepione na zamówienie i wypełnione czym dusza zapragnie :-). Jedzonko pyszne, polecam bardzo. Po dość obfitym posiłku udajemy się na molo nad zalewem na rzece Wieprz.
Wczesnym popołudniem zwijamy się z Krasnobrodu i wracamy do Zwierzyńca przejeżdżając przez takie miasteczka jak Józefów Roztoczański, Majdan Kasztelański, Tereszpol, Szozdy, Sochy.
Wieczór jak to wieczór, ustalenia na dzień następny, pogaduchy do późna i spać. Rano trzeba wstać. Kolejny cel to Zamość.
Kategoria do 100 km
- DST 120.00km
- Czas 08:50
- VAVG 13.58km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Kalorie 4807kcal
- Podjazdy 881m
- Sprzęt GIANT ESCAPE R2
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze..... dzień siódmy
Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 29.07.2014 | Komentarze 1
Dzień siódmy_ Kraśnik-Zwierzyniec

Gdzieś na Roztoczu © arturbike
Kolejny dzień naszej wyprawy po Roztoczu Środkowym rozpoczęliśmy tradycyjnie wspólnym śniadaniem. Tym razem nie byłem
kucharzem, a zostaliśmy ugoszczeni przez zawodowy personel stołówkowy :-). Śniadanko zacne, pożywne i w cenie noclegu !
Posileni, spakowani ruszamy na szlak i tak po 10 km trafiamy do właściwego Kraśnika. Zaglądam to tu, to tam i lecimy dalej.
Celem dzisiejszego dnia jest dojazd do miejscowości Zwierzyniec, gdzie wstępnie mamy zabukowane spanko.
Po wyjeździe z Kraśnika temperatura zaczyna wzrastać w galopującym tempie, a nasza dróżka robi się coraz bardziej
trudniejsza ze względu na liczne strome podjazdy. Fakt faktem później mamy rekompensatę w postaci super szybkich
zjazdów, a pod obciążeniem jakie mamy z powodu sakw to zjazdy są na hamulcach. Na jednym ze zjazdów moje klocki musiały osiągnąć
niezłą temperaturę, bo powrocie do Ebowa w serwisie chłopcy zachodzili w głowę co ja robiłem, że żarowytrzymała farba
poszła z dymem. No cóż, jak wyprawa to wyprawa :-)
Jadąc wytyczonym szlakiem mijamy roztoczańskie wioseczki i miasteczka. Krajobraz malowniczy, ukazując piękne lubelskie
wzniesienia obsiane zbożem i rzepakiem. Złoty kolor zbóż w blasku słońca daje niesamowite wrażenia wizualne. Mariusz co
chwilę piszczał z zachwytu " Ludzie jak tu jest pięknie" :-). Fakt, jest tu pięknie.
Jadąc dalej osobiście nie mogłem się doczekać dojazdu do Szczebrzeszyna. Bo w Szczebrzeszynie świerszcz brzmi w
trzcinie :-).
Wczesnym popołudniem dobijamy do Szczebrzeszyna i w towarzystwie dość okazałego świerszcza strzelamy foty :-). Jeszcze
chwila na uzupełnienie płynów i lecimy dalej.
Wieczorem dobijamy do naszej miejscówki w Zwierzyńcu. Witamy się z gospodarzami, wybieramy pokoje. Po dniu pełnym
wrażeń i całkiem przyzwoitych kaemach, czas na kąpiel i zmianę ciuchów. Szybka burza mózgów w temacie dzisiejsza kolacja i
jutrzejsze śniadanie. Po chwili udajemy się na zakupy do pobliskiego GS'u. Dziś na wieczór zaplanowaliśmy Perling, Winning i
Cydring :-P
Dobrze po północy udajemy się na zasłużony wypoczynek. Jutro w planach jest mały rozjazd w okolicach Zwierzyńca.
Kategoria do 200 km
- DST 90.00km
- Czas 07:50
- VAVG 11.49km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Kalorie 3557kcal
- Podjazdy 482m
- Sprzęt GIANT ESCAPE R2
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze.....dzień szósty
Piątek, 27 czerwca 2014 · dodano: 28.07.2014 | Komentarze 1
Dzień szósty..... Nałęczów-Kraśnik
Rano pobudka, oczywiście wspólne śniadanie i kanapeczki na drogę. Kawa, herbata, zamykamy kram, kluczyki do skrzynki bo tak jesteśmy umówieni i spadamy na szlak w kierunku Kraśnika. Pogoda z rana fantastyczna do jazdy na rowerze, ale z minuty na minutę robi się coraz cieplej. W południe słoneczko już nas nie oszczędza, a na rowerowym liczniku cyferki z temperaturą zmierzają ku cyfrze 30. Nasz traska przebiega przez zaplanowane miejscowości takie jak Antopol, Wojciechów, Poniatowa, Trzebiesza, Opole Lubelskie,Łaziska, Józefów nad Wisłą. W Opolu Lubelskim szukam jakiejś miejscówki aby zjeść śniadanie. Jeżdżą od lokalu do lokalu uzyskuję informację, że czas oczekiwania na przygotowanie nam czegoś do zjedzenia będzie trwało minimum 40 minut. Lekko poirytowany w kolejnym lokalu zadaję pytanie czemu i dla czego taki czas oczekiwania na strawę jest.Wraz z wielkim zdziwieniem otrzymałem odpowiedź "... przecież jest zakończenie roku szkolnego". Po wyczerpującej odpowiedzi lądujemy w pobliskim GS'ie gdzie dokonujemy lekkich zakupów na śniadanko. Przy wyjeździe z Opola Lubelskiego poruszamy się historyczną ulicą,

która to wyprowadza nas na rogatki miasta i dalej kierujemy się na nasz szlak. I tak sprytnie i zwinnie docieramy do Józefowa nad Wisłą, gdzie już musimy coś przekąsić bo zaczyna brakować sił do dalszej jazdy. Józefów n/W ukazał się nam jako sympatyczne miasteczko. Ciche, czyste, mocno ukwiecone. Zauważamy baner hotelowy i bez wahania kierujemy się w tym kierunku. Mały głodek nie pozwala na poszukiwania innej miejscówki :-).
Hotel umiejscowiony jest nad opływem Wisły. Tarasy restauracyjne zawieszone są nad skarpą, co daje niesamowite wrażenie optyczne. To tu dokonujemy głównej celebry związanej z posiłkiem.

Józefów nad Wisłą_widoczek z tarasu restauracyjnego © arturbike

Tu szykowane są potrawy z grilla..... :-) © arturbike
Posileni i lekko zrelaksowani ruszamy dalej na szlak po Roztoczu. Temperatura powietrza mało sprzyjająca kręceniu kilometrów, licznik pokazuje 31'C. No ale nie ma wyjścia, trzeba jechać. Dzisiejszy cel to Kraśnik. I tak kręcąc kilometry spokojnie około 19' docieramy do Kraśnika. Od razu udaje nam się znaleźć miejsce do noclegu i jednocześnie dowiadujemy się, że trafiliśmy nie do tego Kraśnika co planowaliśmy. Nasz Kraśnik jest oddalony o około 10 km. Podejmuję decyzję o pozostaniu tu gdzie jesteśmy i po rozpakowaniu się podjeżdżamy nad zalew na delikatną kolację i łomżing. Po kolejny upalnym dniu, radler smakuje wyśmienicie, a ciemna perła to dopiero poezja. Po 22' wracam na kwaterę i spać. Jutrzejszy cel to Zwierzyniec.
Kategoria do 100 km