Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi arturbike z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 49104.54 kilometrów w tym 2836.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.23 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 484789 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy arturbike.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

do 200 km

Dystans całkowity:12750.87 km (w terenie 1014.00 km; 7.95%)
Czas w ruchu:661:27
Średnia prędkość:17.91 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma podjazdów:88199 m
Suma kalorii:396447 kcal
Liczba aktywności:95
Średnio na aktywność:134.22 km i 7h 25m
Więcej statystyk
  • DST 110.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 16.92km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Kalorie 4100kcal
  • Podjazdy 734m
  • Sprzęt TALON 0_29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rajdzik do trójmiasta

Piątek, 14 listopada 2014 · dodano: 16.11.2014 | Komentarze 2


PARĘ FOTEK Z WYJAZDU



Foteczka na molo w Sopocie z koleżanką z Barcelony Marią
Foteczka na molo w Sopocie z koleżanką z Barcelony Marią i Kaśką © arturbike

Korzystając z zaproszenia do wspólnego wyjazdu, spakowałem graty i ruszyłem na szlak. W Tczewie zabrałem Kaśkę i ruszyliśmy w kierunku Gdańska, gdzie umówieni jesteśmy z koleżanką z Barcelony Marią.

Dróżkę którą obrałem to prawobrzeżna Wisła, w przyszłości ma być tu WTR.

Jadąc mamy okazję patrzeć jak Wisła meandruje spokojnie ujarzmiona po między wałami. Widoczki super po mimo mgły.

Na moście w Kiezmarku kierujemy się na Błotnik gdzie w marinie robimy małą pauzę i dalej śluza Przegalina. Patrząc na zegar, że czas zaczyna się kurczyć, skracam dróżkę i tniemy w kierunku rafinerii i później na Dolne Miasto.

Telefonicznie umawiamy się z Marią w KFC przy DK.

Około 15' spotykamy się z Marią i spokojnym relaksacyjnym tempem ruszamy w kierunku ścieżki przy brzegu Zatoki Gdańskiej. Tą trasą dojeżdżamy do Sopotu i wjeżdżamy na molo. Parę fotek i postanowiliśmy wracać do Gdańska. Jest dość chłodno i robi się ciemno.

Na latareczkach wjeżdżamy do Gdańska, gdzie w okolicach dworca żegnamy się z naszą koleżanką która udała się w kierunku swojego domu, a my na dworzec i pakujemy się do pociągu.

Od i tak minął sympatycznie kolejny rowerowy dzień.

U mnie dodatkowo padła cyfra 10000 km za rok 2014.


Kategoria do 200 km


  • DST 177.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 09:20
  • VAVG 18.96km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 7395kcal
  • Podjazdy 1089m
  • Sprzęt TALON 0_29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

I Tczewski Rowerowy Hubertus

Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 13.11.2014 | Komentarze 3



Lisica I Tczewskiego Rowerowego Hubertusa
Lisica I Tczewskiego Rowerowego Hubertusa © arturbike



FOTKI Z WYJAZDU



Korzystając z zaproszenia od Amatorskiej Grupy Rowerowej Tczew, do wzięcia udziału w ich imprezie rowerowej, postanowiłem podjechać i przyjrzeć się tematowi z bliska.

Pomysł wydaje się być fajny, a że ekipa zacna to już wiem, że zabawa rowerkami będzie git.

Rozesłałem dodatkowo wici po Ebowie + pomoc Mario i tak udało się zebrać siedmiu bikerów.

Punktualnie o 6'am ruszamy z umówionego miejsca na szlak. Dróżka łatwa lekka i przyjemna. Kierunek Tczew przez Nowy Staw jest nam dobrze znany, w tym roku wyjątkowo jesteśmy tu często :-).

Około godziny 9'am dobijamy na most Lisewski, gdzie już w oddali widzę przedstawicieli Tczewa, którzy to pomogą nam sprawnie dotrzeć na miejsce zbiórki.

Kasia i Leszek to nasi poranni przewodnicy.

Po przywitaniu i chwili na rozprostowanie pleców, ruszamy na miejsce zbiórki po drodze wpadamy do Macka na kawę.

10'am jesteśmy już na miejscu gdzie ma nastąpić start do rajdu Hubertowego.

Witamy się z resztą ekipy która to czeka już na nas.

Po krótkich objaśnieniach dyrekcji AGR Tczew i otrzymaniu mapki, ruszamy na szlak I Tczewskiego Rowerowego Hubertusa.

Trasa wyznaczona sympatycznie, prowadzi pięknymi Kociewskimi terenami. Większa część trasy prowadzi drogą i dróżkami leśnymi okalającymi jeziora Kociewskie. Pojawiamy się również na wytyczonych przez znakarzy szlakach pieszych i rowerowych.

Jadąc w/g mapy, bacznie obserwujemy otoczenie, aby nie przegapić znaków jakie to lisiczka pozostawiała za sobą udając się do swojej norki.

Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów i pokonaniu małych chaszczy, lisia norka została odnaleziona, a głównym łowczym został Mariusz vel. SIERRA.

Zabieramy lisiczkę ze sobą i udajemy się nad jedno z kociewskich jezior, gdzie robimy małe podsumowanie imprezy przy "ugniu i kiełbie"

Wspólna fota osiemnastoosobowej ekipy na pomoście nad jeziorem kończy imprezę i ruszamy w drogę powrotną. Dróżka również prowadzi po leśnych duktach. Po drodze odwiedzamy miejsce zbrodni hitlerowskiej w lasach Sprzęgawskich. Widok jest niesamowity. Czternaście zbiorowych mogił i ogromny pomnik upamiętniający fakt mordu kilku tysięcy ludzi.

 Po pochyleniu się nad tym miejsce, ruszamy dalej i zjeżdżamy nad kolejne jezioro, tym razem historia mówi, że nad tym jeziora była kręcona scena do filmu Krzyżacy, gdzie to Jurand wraca okaleczony do swojego grodu.

 I tak sympatycznie rowerując zajeżdżamy to tu, to tam. Na finiszu robimy objazd kolejnego jeziora, tym razem jest to j. Zduńskie. 

Do Tczewa wjeżdżamy już po ciemku i na latareczkach. Przy fontannie, która to ponownie nie działała, pożegnaliśmy się oficjalnie z naszym przyjaciółmi z Tczewa i pojechaliśmy coś wrzucić na ciepło przed dalszą nasza podróżą do Elbląga. Około 21' dotarliśmy cali i zdrowi do Ebowa, gdzie każdy z nas pojechał już w swoim kierunku. 

 Dzięki wielkie za zaproszenie do udziału w imprezie rowerowej i już myślimy jak to przetransformować na warunki elbląskie.

Do zobaczenia na szlaku :-)




Kategoria do 200 km


  • DST 140.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 08:20
  • VAVG 16.80km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 5630kcal
  • Podjazdy 260m
  • Sprzęt TALON 0_29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Niedziela z Elbląskimi Morsami w towarzystwie Bikerów z Tczewa.

Niedziela, 9 listopada 2014 · dodano: 13.11.2014 | Komentarze 2






PARĘ FOTEK Z WYJAZDU



Po wcześniejszych ustaleniach i korzystając z zaproszenia do wspólnego rowerowania wraz z ekipą z Tczewa, ruszyliśmy z Elbląga do Stegny na spotkanie w celu połączenia sił.

Około godziny 12'am dobiła do nas ekipa z Tczewa.

Po przywitaniu i krótkim odpoczynku ruszyliśmy naszym ulubionym single trackiem w kierunku Kątów Rybackich, gdzie odbywała się główna impreza Elbląskich Morsów.

Po przybyciu na miejsce załapaliśmy się jeszcze na "ugień i kiełbę". W przyjaznej i wesołej atmosferze czas leci bardzo szybko i zaczyna robić się późno.

Czas na ewakuację.

Przed powrotem na nasz szlak, ekipa z Tczewa postanawia jeszcze zaliczyć kamienie graniczne w Przebrnie. To dla nas dobry moment aby ogarnąć cała resztę i zrobić ostatnie zakupy, bo następny GS będzie za dwie godziny ;-)

Dalsza nasza dróżka wiedzie wzdłuż czoła Zalewu Wiślanego do Kobylej Kępy, gdzie Wisła Królewiecka ma swoje ujście do Zalewu. Tu mały rekonesans, parę fotek i dalej w drogę.

W Marzęcinie podejmujemy decyzję o podzieleniu grupy na dwie. Elbląska część grupy udała się do domu, a ja i Mariusz postanowiliśmy odprowadzić ekipę z Tczewa do Nowego  Stawu. Tu pożegnaliśmy naszych przyjaciół i każdy z nas pojechał w soja stronę.

Powrót pod lekko upierdliwy wiatr i na latareczkach.

Podsumowanie wyjazdu w Ebowie u zaprzyjaźnionego menagera Adriana :-).


Kategoria do 200 km


  • DST 120.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 08:20
  • VAVG 14.40km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 5050kcal
  • Podjazdy 1012m
  • Sprzęt TALON 0_29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Akcja Czołpino

Sobota, 18 października 2014 · dodano: 25.10.2014 | Komentarze 0

Czołpino, cała ekipa pod latarnią morską :-)
Czołpino, cała ekipa pod latarnią morską :-) © arturbike


PARĘ FOTEK Z WYJAZDU



Zaległa latarnia z letniej wyprawy Szlakiem Latarni Morskich siedziała mi niczym cierń w oku.

Długo planowałem dopełnienie dzieła. Aby wystąpić o srebrną odznakę miłośników latarni morskich "BLIZA", musiałem zdobyć ostatnią z dostępnych i wymaganych latarni. Latarenka, która mi zalegała to Latarnia Morska w Czołpinie.

Po sprawdzeniu wszystkich ważnych informacji, ustaliłem datę wyjazdu na eskapadę. Rozesłałem wici, pisząc najgorszy scenariusz jaki mógłby się przytrafić podczas realizacji wyjazdu.

Na starcie 18 października stawiło się nas czworo i po drodze do zgarnięcia mieliśmy jedną osóbkę z Tczewa.

Parę minut przed szóstą zapakowaliśmy się do pociągu i godzinę później przechwyciliśmy Kaśkę z Tczewa.

O 9'am dokonaliśmy ewakuacji z bany i już na kółkach ruszyliśmy na wcześniej wyznaczony szlak.

Nasza dróżka wiodła przede wszystkim asfaltami, zależało mi na jak najszybszym dotarciu do latarni. Jazda asfaltem wśród kierowców- debili to żadna frajda. Nam, a właściwie mi jedno auto zostawiło może pięć centymetrów luzu po między moją kierownicą, a swoim lusterkiem. To był akt absolutnej głupoty, aby nie napisać s.......a.

W drodze do Czołpina gdzie usytuowana jest latarnia, musimy zajechać do Dyrekcji Parku Słowińskiego w Smołdzinie. To tu czeka na nas strażnik parku z pieczątką latarnianą. Dlaczego ???? tu ?, ano dla tego że;

- latarnia morska z dniem 1 października jest już niedostępna do zwiedzania indywidualnego;

- park i jego pracownicy urzędują od poniedziałku do piątku;

- Wcześniej dzwoniąc poprosiłem o pomoc w załatwieniu mojej sprawy właśnie w sobotę, no i udało się. Co prawda lekko spóźnieni, no ale ponoć nie był to problem. Zadowolony, że paszport jest już uzupełniony, ruszyliśmy w kierunku Czołpina i na miejscu już wdrapaliśmy się na górę i stanęliśmy u podstaw latarni. Piękna słoneczna pogoda, temperatura w miarę przyzwoita i ogromne zadowolenie z osiągniętego pierwszego dużego celu. Tak mogę określić stan ducha na tą chwilę :-).

Po krótkim odpoczynku i popasie ruszamy dalej na szlak. Kolejny duży cel to Kluki, ze swoją wieżą widokową i pomostem. w Klukach mijamy skansen starej zabudowy oraz stary cmentarz. Skansen również był zamknięty. Sezon zimowy rozpoczęty. Zaliczamy wieżę i pomost. Sprawdzam mapę i wytyczony przeze mnie szlak. Jest dobrze, jesteśmy w punkcie. Jadąc dalej wytyczoną dróżką, wbijamy się w szlak żółty. Co prawda miałem plan aby objechać błoto i bagna w Klukach, bo wiedziałem, że łatwo nie będzie, wpakowałem ekipę w jeszcze większy shit. Dojechaliśmy do takiego momentu, że woda wychodziła pod naciskiem opon rowerowych i ciężaru naszych ciał. Szybki odwrót i dzida na asfalt w poszukiwaniu innego wjazdu na wyznaczoną wcześniej dróżkę. Jadąc, patrzę na mapę i wychodzi, że wracamy drogą którą tu dojechaliśmy. No tak być nie może. Nie jeździmy tymi samymi dróżkami. Jedziemy i bardzo  uważnie rozglądamy się gdzie by tu skręcić. Na naszej drodze pojawia się lokers na rowerze. Chwila pogaduch, przedstawiłem swój plan, a jego decyzja jest prosta. Musimy wrócić na bagna, a tam skręcić w prawo za tablicą z informacją o lekko podmokłym terenie i lokalnych podtopieniach. Powiedział również, że jego siostra wczoraj pojechała tą drogą i, że nie trzeba być w czerwonych beretach aby tamtędy pojechać :-P.

Długo nie zastanawiając, zarządzamy odwrót i ponownie pakujemy się na bagna. Daliśmy radę przebrnąć przez ten teren, lecz nie obyło się bez kilku zmoczeń.

Słoneczko, które to przez cały dzień nam towarzyszyło znika za wierzchołkami drzew. Temperatura zaczyna spadać i ponownie wzrasta wilgoć. 

Z Kluk nasza droga prowadzi absolutnie terenem. Poruszamy się także starymi traktami drogowymi, które już nie są uczęszczane i mocno zarastają. Na szczęście drzewa, które wyznaczają drogę są okazałe i póki co nikt nie berze się za ich wycinkę. Jazda w terenie powoduje również, że czas strasznie się nam kurczy i po analizie czasowo-odległościowej widzę, że nie damy rady dojechać w wyznaczonym czasie do Gdyni. Obieram nowy plan. Dobijamy do Lęborka, robimy dobry popas na ciepło i pakujemy się do bany aby dojechać do Gdyni i / lub najlepiej Gdańska.

Po przejechaniu  kolejnych kilometrów w terenie zrobiło się ciemno, a plan na super popas pomału legł w gruzach.

W okolicach Wsi Lęborskiej wbijamy się na asfalt i tu już dość dobrym tempem obieramy kurs na dworzec w Lęborku. Około 19' dobijamy do celu. Jesteśmy w Lęborku. Szybciutko do kasy po bilety na pociąg, a pani w okienku z wielkim zdziwieniem informuje mnie, że najbliższy pociąg do Gdyni mamy za dwie godziny !!!! Oznacza to, że nie damy rady dojechać na 22.18 do Gdańsk i że nie mamy czym się dostać do Elblaga i Tczewa. Uuuuuuuu i tu mi skrzydełka opadły poniżej ......... :-)

Lekko zmęczeni i z wielką nadzieją na  znalezienie  innego pociągu, zawiśliśmy wszyscy nad rozkładem jazdy i zaczynamy układać plan podróży. Jak by nie patrzeć mamy transport tylko do Tczewa. Dobre tyle, najważniejsze, że Kaśkę odstawimy do domu (y).

Mając dobre dwie godziny udajemy się do pobliskiego baru. Jest git, ciepłe posiłki, gorące i zimne napoje. Ceny nawet znośne. Podczas konsumpcji czaszkujemy nad transportem z Tczewa do Elbląga, ale idzie nam słabo. W pewnym momencie niczym ,,Pomysłowy Dobromir'' wpadam na wariacki pomysł w który wkręciłem Kaśkę, gdzie po chwili okazał się pomysłem genialnym !!!!. A mianowicie poprosiłem Kasię aby zatrzepała rzęsami niczym ,,żyrafka'' do MKlosa co by nas podrzucił do Ebowa swoim autem. Zgodził się !!!! (y) Bingo, teraz to już tylko zakupy w GS'ie i w drogę na dworzec.

Około północy lądujemy na DK Tczew, gdzie już czeka na nas Mirek. Pożegnaliśmy Kaśkę Kasię, zapakowaliśmy rowery do fury i obudziłem się w Elblągu pod apartamentem Komara. Jakoś szybko ten czas zleciał :-P.

Reasumując.

Eskapada choć nie w całości zrealizowana to uważam wypad za przedni. Dwa duże cele osiągnięte, integracja z lokersami zaliczona, wielogodzinna jazda w dość trudnych warunkach, wyjazd bez awarii.

Dzięki wielkie dla całej ekipy ; Kaśka Kasia, Sebastian vel. ZADLO, Robert, Sylwek   za towarzystwo, wspólne kaemy, super zabawę rowerami.

Ogromne podziękowania dla Mirka, za pomoc w ewakuacji z Tczewa do Elbląga.




Kategoria do 200 km


  • DST 116.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 08:14
  • VAVG 14.09km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 4868kcal
  • Podjazdy 1211m
  • Sprzęt TALON 0_29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dwór i krąg Dohn'ów, bizony w Kwitajnach Małych

Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 13.10.2014 | Komentarze 2

Jeden z kamieni w kręgu Dohn'ów
Jeden z kamieni w kręgu Dohn'ów © arturbike

PARĘ FOTEK Z WYJAZDU


 

Na dzisiejszą niedzielę zaplanowana została dość ostra wycieczka która w pierwotnym planie miała mieć układ taki; Elbląg-Weklice-Aniołowo-Pasłęk-Markowo-Godkowo-Osiek-Słobity-Chruściel-Pierzchały-Stare i Nowe Monasterzyska-Elbląg. Myślałem zahaczyć jeszcze o Ogrodniki i Jelenią Dolinę, ale nic nikomu nie mówiłem i czekałem na rozwój sytuacji.

Na wycieczkę stawiło się siedmioro bikerów.

Z małym poślizgiem ruszyliśmy na nasz szlak. Dobrym tempem pokonujemy kilometr za kilometrem, wzniesienie za wzniesieniem. Pomysł jazdy pod "prąd" wydał mi dość ambitny, no ale widocznie ktoś chciał się z tym faktem zmierzyć. Po krótkich przerwach na uzupełnienie płynów docieramy do miejscowości Markowo, gdzie znajduje się zespół pałacowo-parkowy Dohn'ów. Ale celem nadrzędnym było zdobycie i odwiedzenie kręgu kamiennego Dohn'ów, usytuowanego w głębokim lesie na wzniesieniu. Pamiętając jakie kłopoty były ze znalezieniem dróżki od strony pól, czyli od góry, postanowiłem nie pchać się ponownie tą sama drogą i zaatakowaliśmy wzniesienie od strony północnej czyli od stawów rybnych. Tu dróżka łatwa lekka i przyjemna. Trafiliśmy bez problemu. Każdy coś tam dodał do nawigowania i krąg został zdobyty. Fantastyczne miejsce.

Po sesji foto i zejściu ze wzniesienia, Sylwek rozpalił "ugień" i zaczęliśmy naszą biesiadę.

Posileni, zagasiliśmy ognisko i ruszyliśmy dalej w drogę. Już teraz padła decyzja, że Pierzchały zostawiamy na inną wycieczkę. Więc kierunek bizony i wieś Osiek. Tu pauza w GS'ie i kolejna decyzja, że nasza dróżka zmienia ponownie swój bieg i najkrótszą trasą wracamy do Elbląga. Czyli kierujemy się ponowione na Pasłęk, Zielony Grąd i Gronowo Górne.

Po wjeździe do Ebowa, żegnam część ekipy i w czwórkę ruszamy do zaprzyjaźnionej miejscówy na starówce, gdzie dokonujemy podsumowania wycieczki, dnia. Również ustalamy małe co nieco na 18.10, gdzie to zaplanowany mam wypad do latarni morskiej w Czołpinie.                           Dziś również wskoczyła mi 9 z przodu na BS za rok 2014


Od i tak zakończył się mój rowerowy dzionek.





Kategoria do 200 km


  • DST 120.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 23.23km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 4300kcal
  • Podjazdy 351m
  • Sprzęt GIANT ESCAPE R2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Na spotkanbie z ekipą z Tczewa

Niedziela, 5 października 2014 · dodano: 13.10.2014 | Komentarze 0

Tczewska ekipa na szlaku pod Sztutowem
Tczewska ekipa na szlaku pod Sztutowem © arturbike





Z rana musowy dyżur na hucie, ale czas zleciał dość szybko. Po pracy ruszyłem na spotkanie z ekipą z Tczewa która to wybrała się na swoja wycieczkę po Mierzei Wiślanej. Na swojej trasie zdążyli na start maratonu Garmin MTB Sztutowo-Kąty Rybackie, gdzie startowało paru naszych chłopców. Później udali się do Krynic Morskiej. Do naszego spotkania doszło pod Sztutowem. Po przywitaniu ruszyliśmy wspólnie do Nowego Dwór. Tu w Mc D. pauza na kawę i pogaduchy. Dałem się również namówić na dalsze wspólne kręconko i tak dojechaliśmy do Nowego Stawu. Zaczęło się robić dość chłodno i słoneczko chyliło się mocno ku zachodowi. Pożegnałem Tczewskich Bikerów i samotnie ruszyłem do Ebowa. Temperatura spadała dość gwałtownie. Jeszcze przed wyjazdem z Nowego Stawu zmieniłem ciuchy, uzupełniłem płyny plus mały zapas aby już nigdzie nie stawać.

Tak jak postanowiłem, tak zrobiłem. Ruszyłem z NS i zatrzymałem się dopiero pod domem. Teraz wiem, że to był najlepszy pomysł jaki mógł mi przyjść do głowy.

Ot i tak minęła moja niedziela. Dla każdego coś miłego :-)




  • DST 115.00km
  • Czas 05:31
  • VAVG 20.85km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 4540kcal
  • Podjazdy 500m
  • Sprzęt TALON 0_29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rajd do Pelplina na Jarmark Cysterski

Sobota, 20 września 2014 · dodano: 22.09.2014 | Komentarze 1


Panorama z mostu Knybawskiego
Panorama z mostu Knybawskiego © arturbike



Na dzisiejszą sobotę zaplanowałem wyjazd z Patrycją do Pelplina, gdzie odbywa się dwudniowy Jarmark Cysterski przy Bazylice.

Przed 9'am zajeżdżamy tak na wszelki wypadek na starówkę, skąd mam ostatnio start do swoich wyjazdów rowerowych. Punktualnie o 9'am ruszyliśmy na nasz szlak. Dróżkę obrałem w miarę przyzwoicie, tak aby można było się posilić i/lub ewentualnie uzupełnić niezbędne produkty do dalszej jazdy.

Po bardzo spokojnej i przyjemnej jeździe docieramy do pierwszego naszego punktu przystankowego, a jest nim kultowa cukiernia w Nowym Stawie "Jędruś". Nie wiem jak to się dzieje, ale prawie za każdym razem kiedy ruszam na Pomorze lub Kociewie, to właśnie tu jest pauza. Wszyscy którzy odwiedzili to miejsce wiedzą doskonale o czym piszę :-). Po naładowaniu akumulatorów ruszamy dalej na szlak. Kierujemy się na Szymankowo, później na most knybawski nad rzeką Wisła. Tu chwila odpoczynku, kanapeczka, parę fotek i kurs na Subkowy. W Subkowych, w miejscowym GS'ie uzupełniamy płyny i mała rozpusta lodowa. Pogoda fantastyczna. Słoneczko, wiaterek niespecjalnie przeszkadzający, jedzie się dobrze. Około godziny 13' dobijamy do Pelplina. Kierujemy się w miejsce jarmarku. Dość szybko znajduję bezpieczne miejsce na zakotwiczenie rowerów i dalej już udajemy się z buta. Zaglądając to tu, to tam, udaje się nam wbić na prywatne tereny zakonników. No fajnie tu jest. Cisza i spokój, dużo zieleni, woda. Jest gdzie odpocząć, pomyśleć, przemyśleć. Po spacerku po parku udajemy się ponowie na jarmark. Stragany z różnymi gadżetami, food trucki, wędzarnie, grzane piwo i wino z miodem, no jest tego duuuuużo :-). Spotykamy znajomych bikerów z rajdu kociewsko-borowiackiego ze Stargardu Gdańskiego. Zamieniamy parę słów, małe wspominki z rajdu i szykujemy się do ewakuacji. Jest godzina 17'. Tu na dobre rozkręca się impreza, a my musimy wracać. Przed nami do zrobienia 100 km.

Posileni, pakujemy sakwy na rowerki i ruszamy w drogę powrotną. Jadąc zauważam drastyczny spadek mocy u Pati i długo nie myśląc kieruję się na wcześniej zaplanowany szlak czyli kierunek Tczew. Bez jakiś wielkich zrywuf i szarpania, jednostajnym tempem przy niewielkiej prędkości kierujemy się ponownie na Subkowy i dalej do Tczewa, aby tam zapakować się w banę. Na szlaku w Subkowych spotykamy bikerkę z Tczewa Kaśkę co bardzo nas ucieszyło i razem podążamy do Tczewa. Pierwszy kurs to DK aby sprawdzić połączenie kolejowe, zakup biletów i mamy jeszcze trochę czasu, więc w trójkę udajemy się do pobliskiej pizzerii. Tu mała konsumpcja, pogaduchy i wspominki :-).

Przed 20' pożegnaliśmy Katarzynę która udała się do swojego domku, a my na DK.

Po 21' byliśmy już w swoim domku.

I tak miło i sympatycznie minęła nam rowerowa sobota.



FOTKI Z WYJAZDU



Kategoria do 200 km


  • DST 110.00km
  • Czas 05:00
  • VAVG 22.00km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 4100kcal
  • Podjazdy 203m
  • Sprzęt GIANT ESCAPE R2
  • Aktywność Jazda na rowerze

Huta z "+"

Piątek, 5 września 2014 · dodano: 08.09.2014 | Komentarze 0




Z rana huta, czyli b/z, ale po pracy szybki powrót do domu, zmiana szmatek i dzida na zaplanowany szlak.

Udało się wrócić jeszcze za dnia i bez latareczki, której i tak nie miałem. :-)




  • DST 180.00km
  • Czas 11:20
  • VAVG 15.88km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Kalorie 7249kcal
  • Podjazdy 1394m
  • Sprzęt TALON 0_29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szlak Latarni Morskich_dzień szósty

Czwartek, 10 lipca 2014 · dodano: 19.08.2014 | Komentarze 3

Dzień szósty_Świnoujście - Nowe Warpno (Peenemünde, Altwarp)




Noc minęła sympatycznie. W dobrych humorach przywitaliśmy nowy dzień. Poranna kawa i kolejne ustalenia na resztę dnia. Dziewczyny konsekwentnie jadą same w kierunku Nowego Warpna okrążając Zalew Szczeciński. My ruszamy na przeprawę promową aby dostać się na wyspę Wolin, gdzie do zaliczenia mamy ostatnią latarnię naszego szlaku. Po zatwierdzeniu pobytu i wdrapaniu się na latarnię pokonując 300 stopni, dokumentujemy ten fakt fotami. Widoczek z tarasu latarnianego jest niesamowity.

Świnoujście, kolejna latarnia. Ostatnia na moim szlakuŚwinoujście, kolejna latarnia. Ostatnia na moim szlaku © arturbikePiękna panorama z tarasu latarnianego
Panorama z tarasu latarnianego
Zdobyłem ostatnią latarnię na moim szlaku (y)
Zdobyłem ostatnią latarnię na moim szlaku (y) © arturbike


Aby kontynuować naszą wyprawę ponownie musimy udać się na prom i przeskoczyć przez Świnę do Świnoujścia. Tu również zaraz po zjeździe z promu dokonujemy konsumpcji. Śniadanko również zacne jak dnia poprzedniego.

Posileni ruszamy w drogę. Pierwszy nasz duży cel to Peenemünde. Jest tam muzeum i udostępniony do zwiedzania okręt podwodny pod rosyjską banderą.



W Świnoujściu zaliczamy dwie historyczne granice Polsko-Niemieckie, drogową i na promenadzie wzdłuż wybrzeża bałtyckiego

No i doczekałem się, Bez paszportu po europie, tu dobry poczatek :-)
No i doczekałem się, Bez paszportu po europie, tu dobry poczatek :-) © arturbike


Wjeżdżając na stronę niemiecką wszystko wydaje się być inne, ładniejsze, bardziej zadbane. Nadbrzeżne ogrody są piękne, a przyległe pensjony swoim wyglądem zapierają dech w piersiach. Jak ja bym chciał tu mieszkać :-P.

I tak dzielnie jadąc sobie szlakami i ścieżkami rowerowymi wzdłuż Bałtyku, pokonując dość trudne podjazdy, a za chwilę korzystam z takich samych super zjazdów. Trochę nie trzymamy się zaleceń które są umieszczone pod znakami z informacją o dużym nachyleniu, ale jakoś sobie nie mogę wyobrazić, żeby rower prowadzić z górki i to jeszcze załadowany sakwami !!. Widzimy, że lokersi nie do końca są zadowoleni z naszych poczynań, ale mówi ładnie przepraszam, przepraszam i lecimy dalej mijając nadmorskie miejscowości, gdzie życie tętni całą parą. Zaczęły się letnie wakacje w tym landzie, a i pogoda super :-).

Do Peenemünde dojeżdżamy około godziny 17'. Zdążyliśmy jeszcze w godzinach otwarcia muzeum. Uzbrojeni w aparaty wchodzimy na pokład. Jak to na okręcie podwodnym, ciasno, ciemno, pełno kurków kranów i pokręteł. instalacje przebiegają wszystkimi możliwymi zakamarkami.

Po zaliczeniu okrętu udajemy się na lokalnego browara w przy muzealnej restauracji. Niemiecki pils również smakuje inaczej. Tu wszystko jest inne, normalne :-(.

Peenemünde, wrak okrętu
Peenemünde, wrak okrętu © arturbike

Kolejny nasz duży cel na dzień dzisiejszy to Nowe Warpno. To tu mamy zabukowany nocleg.

Ruszając z Peenemende jest dość późno. Analizując czas i kilometry do przejechania, wychodzi mi że powinniśmy wylądować w łóżkach około godziny 23'. No to ruszamy.

Kierując sie zgodnie z mapą do wyznaczonego punktu poruszamy się drogami rowerowymi które poprowadzone są wzdłuż dróg powiatowych. Nikt nikomu nie przeszkadza, nikt się nie denerwuje, nie trąbi. Jakoś tak dziwnie, inaczej :-P.

Jadąc szosą kilometr za kilometrem, czas ucieka dość  niepokojąco szybko. Zmieniam trochę zasady gry i odpalam swój sprzęt, wyznaczając własną lokalizację i dostępne drogi rowerowe od punktu A do punkt B. Pięknie jest, ekran zaroił się od zielonych kresek. Jest w czym wybierać. Ustalam najkrótsza dróżkę do Ueckermünde. To tu musimy podjąć decyzje jak dalej będziemy jechać. Po dojechaniu do Ueckermünde, nie zsiadając z rowerów podjęliśmy decyzję o pojechaniu do Altwarp na przeprawę promową. Wszyscy byliśmy świadomi, że prom o tej porze nie pływa, ale był cień nadziei, ze może jednak. Trudy dnia dzisiejszego i już dobrze ponad stówa w girach robią swoje. Po dojeździe do Altwarp, zastajemy widok oczywisty. Prom śpi, miasteczko śpi. No to my na 15 minut na ławeczkę i też śpimy :-). A jest godzina około północy. Piętnasto minutowa drzemka trochę pomogła, piętnasto bo Seba  nie dał nam szans na więcej :-P.

Po drzemce, rozglądamy się jeszcze raz ale b/z.  W porcie odnajdujemy mapkę jak można dojechać lądem do Nowego Warpna. Wybieram wariant krótszy, który biegnie duktami leśnymi. Porównuję to z moją papierową wersją i chyba jednak nie da się tak pojechać nocą bez znajomości terenu. Ponownie odpalam swój sprzęt. GPS odnajduje nas bez problemu, włączam tryb rower i już mam siatkę zielonych kresek. Nie jest źle. Powinniśmy dać radę i po chwili lądujemy na leśnych duktach gdzie już częściowo jest poprowadzona i oznakowana droga rowerowa, szlak rowerowy. Ale także trafiamy na fragmenty w budowie. Dla nas są one przejezdne lecz lokersi mówili, że tam nie ma jeszcze drogi, a tą wiedzę otrzymaliśmy dnia następnego od naszych dziewczyn. Jadąc dalej patrzę na ekran mojego soniacza,  gdzie niebieska kropka to ja i czy pokrywa się z zieloną kreską czyli dróżką rowerową. W głębokim lesie gps zaczyna wariować i popełniam parę błędów. Jest już ciemno, zmęczenie po całym dniu jazdy daje się we znaki. Logiczne myślenie przestaje działać i włączył się tryb myśliwego :-).

Po odnalezieniu właściwego szlaku dobijamy do kolejnej historycznej granicy Polsko-Niemieckiej. W lesie, nad rzeczką, po obu stronach niewielkiego mostku stoją słupy graniczne. Widok piękny, a jest godzina 02:00.

Słupek graniczny Altwarp-Nowe Warpno
Słupek graniczny Altwarp-Nowe Warpno © arturbike

Po przejechaniu kilkudziesięciu metrów po leśnych dróżkach wbijamy się w fantastyczną drogę asfaltową. Chyba jednak mi tego brakowało, moje nadgarstki odczuły nocno-leśną eksplorację. I tym samym wjechaliśmy do Nowego Warpna. Jest godzina 02:20.

Parę minut przed 03:00 lądujemy w pensjonacie i aśku, aśku. Za chwilę trzeba wstać :-).


 


Kategoria do 200 km


  • DST 140.00km
  • Czas 10:40
  • VAVG 13.12km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Kalorie 5480kcal
  • Podjazdy 2017m
  • Sprzęt TALON 0_29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szlak Latarni Morski_dzień piąty

Środa, 9 lipca 2014 · dodano: 18.08.2014 | Komentarze 1

Dzień piąty_Kołobrzeg-Świnoujście




Słoneczny poranek przywitał nas miło i cieplutko. Zaczynamy kolejny dzień wyprawy SLM.

Codzienne monotonne czynności robimy już machinalnie.

Spakowani, żegnamy naszych gospodarzy i ruszamy na szlak. Dziewczyny konsekwentnie kierują się na zachód, a my wracamy z Grzybowa do Kołobrzegu aby zaliczyć latarnię, która została z dnia wczorajszego. Ruszając na szlak myślę o jakimś dobrym śniadanku, aby wrzucić paliwa do organizmu :-). Parę metrów od miejsca noclegowego zauważam parasole na tarasie i bardzo sympatycznie wyglądający napis " Śniadania, obiady i kolacje".

Bez chwili zawahania zajeżdżamy do tego domu, krótka rozmowa z właścicielami i już do wyboru mamy dwa sety śniadaniowe :-).

Wygodnie siedząc w cieniu parasoli, słoneczko nie oszczędzało od samego ranka, nasz stolik zaczyna się zapełniać. Kawa, talerze z sałatkami, wędliną, pieczywo i królowa dzisiejszego śniadania........ jajeczniczka na bekonie !!! :-)

Posileni, żegnamy właścicieli jadłodajni i ruszamy na szlak. Czuję, że to będzie dobry dzień.

Do Kołobrzegu jedziemy na spokojnie, mamy trochę zapasu czasowego do chwili otwarcia latarni. Na miejscu meldujemy przybycie w paszportach, szybki kurs na górę, parę fotek i dzida na zachód.



Kołobrzeg, kolejna latarnia do kolekcji :-)
Kołobrzeg, kolejna latarnia do kolekcji :-) © arturbike
Widoczek z latarenki w Kołobrzegu
Widoczek z latarenki w Kołobrzegu © arturbike
Panorama z latarni w Kołobrzegu
Panorama z latarni w Kołobrzegu © arturbike

Mając w planach odwiedzenie Parku Miniatur Latarni Morskich, jedziemy dość dobrym tempem. słoneczko przygrzewa, a temperatura przekroczyła poziom 30 'C. Łatwo nie jest, ale trzeba jechać. I tak przejeżdżamy przez Dźwirzyno, Rogowo, Mrzeżyno i docieramy do Niechorze. Tu poświęcamy trochę czasu na zwiedzanie parku, jesteśmy bardzo blisko repliki "Blizy" gdzie przy jej pomocy demonstrowana jest  zasada działa pierwszej latarni.

Bliza, pierwsza latarnia morska
Bliza, pierwsza latarnia morska © arturbike
Park Miniatur Latarni Morskich w Niechorzu
Park Miniatur Latarni Morskich w Niechorzu © arturbike
W parku PMLM
                                                                                   W parku PMLM © arturbike

Park znajduje się w bliskim sąsiedztwie z latarnią morską w Niechorze, także przetransportowanie się do niej zajmuje nam kilka minut. Meldujemy nasze odwiedziny w paszportach i lecimy dalej.

Niechorze, kolejna latarnia do kolekcji
Niechorze, kolejna latarnia do kolekcji © arturbike

Jadąc dalej przejeżdżamy przez Rewal, aby dotrzeć do Trzęsacza. Tu odwiedzamy ruiny kościoła które obecnie znajdują się na klifie, a także meldujemy się na15 południku, aby ustawić czas środkowoeuropejski :-).

Trzęsacz, ruiny kościoła na klifie
Trzęsacz, ruiny kościoła na klifie © arturbike

15 południk wyznacznik czasuśrodkowoeuropejskiego
15 południk wyznacznik czasu środkowoeuropejskiego © arturbike

Nasz szlak do Świnoujścia przebiega dalej przez Pustkowo, Pobierowo, Łukęcin, Dziwnówek, a w Dziwnowie wjeżdżamy na wyspę Wolin. Następnie docieramy do Międzywodzia i tu uciekamy z drogi 102, na Szlak Krajoznawczy po wyspie Wolin, gdzie również biegnie Nadbałtycki Szlak R-10, a także Zachodniopomorski Szlak Św. Jakuba. Dróżkę tą polecił mi jeden z bikerów który przybył szlak dokładnie w tym samym kierunku co my. Także korzystając z okazji, że nasze dziewczyny pojechały same, zafundowałem swoim towarzyszom podróży mały bonusik w postaci innej drogi dojazdowej do Świnoujścia. Poruszając się po Wolińskim Parku Narodowym, mijamy Żubrowisko i Bubobory, a także przejeżdżamy nad podziemnym miastem. Z parku wyjeżdżamy Nadmorskim Borem Bażynowym na Międzyzdroje, a około 21' jesteśmy już na promie w kierunku Świnoujście. 

Na promie do Świnoujścia
                                                                                   Na promie do Świnoujścia © arturbike

Teraz już tylko lekkie zakupy na wieczór i upragniony prysznic. Jutro nowy dzień, jaki będzie ????

Będzie git (y)





Kategoria do 200 km